Muzyk dodał też, że na każdym bilecie wstępu na koncertznajdowała się adnotacja, że występu nie wolno nagrywać czy filmować,nie wolno też rozpowszechniaćzarejestrowanego materiału. "Zapis, który znalazł się w internecie, byłwięc wykonany nielegalnie - powiedział Darski. Lider Behemotha dodał, że drąc Biblię i wygłaszająckrytykę pod jej adresem, nie miał zamiaru nikogo obrazić. Wyjaśnił, żebyła to "metafora artystyczna". - Jestem wolnym człowiekiem, żyjącym -mam nadzieję, w wolnym kraju. Mimo, żepublicznie nie uznaję wartości zawartych w Biblii czy Dekalogu, to nieznaczy, że nie jestem porządnym, pożytecznym człowiekiem - powiedział.
Zeznania składał takżeNowak, który występuje na procesie jako oskarżyciel posiłkowy. Nowakpowiedział, że Darski nie jest dla niego artystą, ale "śpiewającymsatanistą". - Dla mnie, jako osobywierzącej, to, co zrobił na koncercie, było rzeczą straszną. Pozobaczeniu filmu nie mogłem się nadziwić, że w XXI wieku człowiekwykształcony, magister historii, zrobił cośtakiego - podkreślił. Nowak dodał, że uznaje Darskiego za "osobę niebezpieczną". - Najego koncerty w większości chodzi niepełnoletnia młodzież, a on wczasie koncertówpropaguje satanizm - ideologię śmierci - oświadczył.
Sprawa dotyczy koncertu z września 2007 roku w klubie "Ucho" wGdyni, podczas którego Darski podarł Biblię i rozrzucił jejstrzępy wśród publiczności, nazywając przy tym Biblię m.in. "kłamliwąksięgą". Potem kartki Biblii miały zostać spalone przez fanów zespołu.
PAP, arb