Wybory to nie totolotek, gdzie stawia się czy skreśla cyferki. Tutaj jednak wybiera się ludzi - tak Katarzyna Piekarska z SLD komentuje fakt, że tylko na 4 z 41 list wyborczych Sojuszu pierwsze miejsca zajmują kobiety. Wiceszefowa SLD, która wystartuje z pierwszego miejsca w okręgu podwarszawskim, podkreśla także w rozmowie z Polskim Radiem, że na co drugiej liście jej partii kobieta zajmuje drugie miejsce.
- Ja bym przestrzegała przed takim zbytnim nastawieniem, że ta jedynka to już jest pewne miejsce i że liczy się tylko jedynka i nic więcej. Nieprawda. Dzisiaj wyborca jest coraz bardziej świadomy i szuka na tej liście. Najpierw, oczywiście, wybiera partię polityczną, która jest mu najbliższa, ale potem na tej liście danej partii politycznej czy komitetu koalicyjnego szuka tej osoby, z którą się identyfikuje. Tak że to nie jest tak, że tylko pierwsze miejsca są biorące, a drugie, trzecie i dalsze są bez znaczenia - tłumaczy Piekarska. I dodaje, że panie, które "są na drugich, trzecich miejscach to bardzo silne nazwiska". - Mamy wspaniałe panie, świetnie przygotowane, udało nam się pozyskać osoby, które nie są członkiniami, jeżeli mówimy o paniach, naszej partii, ale są bardzo zaangażowane i są wybitnymi postaciami, jeśli chodzi o np. działalność pozarządową, jak chociażby w Warszawie będzie kandydowała pani Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - przekonuje wiceszefowa Sojuszu.
Piekarska zapewnia też, że "będzie wspierała panie". I podkreśla, że kiedy w "przestrzeni publicznej kobiet będzie więcej", wówczas "pewnie i te listy też będą wyglądały tak, że tych pań na tych pierwszych miejscach będzie więcej". - Cieszę się, że jest dzisiaj system kwot - podsumowuje nawiązując do faktu, że zgodnie z prawem na listach każdej z partii w zbliżających się wyborach kobiety muszą zajmować co najmniej 35 procent miejsc.
Polskie Radio, arb