Czy minister sportu musi kopać piłkę?

Czy minister sportu musi kopać piłkę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Psy miauczą, koty szczekają, czarne jest białe, a białe jest czarne - premierzy i kanclerze, mówcie politykom i komentatorom, że chcecie reformować i ciąć, a wywrócicie ich świat do góry nogami. Premier Tusk przedstawia w exposé dziesiątki pomysłów na nową kadencję - opozycja huczy: "pan nie ma pomysłu na Polskę!". Premier Tusk niepodzielnie panuje w partii i nie musi już robić niczego, by zdominować scenę polityczną - komentatorzy oceniają: "jego decyzje to tylko kolejne zagrywki polityczne!".
Jarosław Gowin ministrem sprawiedliwości? Dziesiątki ekspertów marszczą oblane potem czoła. Wiemy! To dlatego, że krytykuje rząd - można go zatem do rządu wcielić i zamknąć mu usta. Albo lepiej - Tusk niechybnie chce go ministerialną teką wykończyć! Bo przecież od tego są teki. Jakiś inny przykład? Proszę bardzo - Sławomir Nowak w resorcie infrastruktury przemianowanym na Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. Dlaczego on? Obserwatorzy pogardliwie prychają: „To akurat jasne, premier wyzerował popularność Cezarego Grabarczyka niewybudowanymi autostradami, teraz chce zrobić to samo z Nowakiem. A nowa nazwa resortu? To tak dla zmyłki!". Dalej - Joanna Mucha ministrem sportu i turystyki? Deszyfranci gestów prześwietlają ruchy premiera, zespoły analityków przyglądają się skurczom mięśni jego twarzy, eksperci mrużą oczy. Dlaczego Mucha, Boże, dlaczego Mucha?!?

Nominacja Jarosława Gowina jest szokiem przede wszystkim dla prawników. Oto ktoś spoza prawniczego środowiska będzie teraz rozdawał karty w resorcie sprawiedliwości. Do tej pory prawnicy zarządzali prawnikami: ministrami byli Zbigniew Ziobro, Zbigniew Ćwiąkalski, Andrzej Czuma czy Krzysztof Kwiatkowski. I co? I nic. Fajerwerków nie było. Teraz Donald Tusk tekę ministra sprawiedliwości powierza Jarosławowi Gowinowi, konserwatyście i żarliwemu katolikowi, moralnemu głosowi Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Być może po to, by Gowin przekuł swój szczery zapał do zmieniania kraju na konkretne działania, w podejmowaniu których dodatkowo pomoże mu fakt, że nie jest zakładnikiem korporacji prawniczych i nie będzie bał się wejść im w szkodę dla dobra państwa. Ma sens? Ma. I nie trzeba wcale doszukiwać się w tej nominacji makiawelicznych intencji Donalda Tuska.

Co z Muchą? Polityczni przeciwnicy i eksperci już zastanawiają się czy minister Mucha potrafi dobrze kopnąć piłkę. Do tej pory dokopali się tylko do jej niebieskiego pasa karate. Doktorat z ekonomii, kariera akademicka, doświadczenie w dziedzinie zarządzania? E tam. Ważne jest doświadczenie na boisku. Albo chociaż na bieżni. Był już jeden taki minister, który z bieżnią był za pan brat, sportowe środowisko znał i z działaczami świata sportu często biesiadował. I co? I minister skończył w areszcie – bo jak skorupka w środowisku sportowym nasiąknie, to potem często korupcją trąci. Być może więc w ocenie Donalda Tuska Joanna Mucha, która ze światem sportu niewiele ma wspólnego, będzie Jarosławem Gowinem Ministerstwa Sportu i Turystyki. Ma sens? Ma.

A dlaczego Sławomir Nowak? No cóż, chociaż polityk ten nie będzie miał łatwego życia, to przecież ktoś tekę po Cezarym Grabarczyku przejąć musiał. I tyle. W wyborach personalnych dokonywanych przez Tuska staramy się odnaleźć za wszelką cenę ślady prowadzonej przez niego politycznej gry, a nie zauważamy, że Tusk w nic już grać nie musi. Żaden inny premier nie znajdował się w tak komfortowej sytuacji i nie miał takiej swobody w podejmowaniu decyzji, jaką cieszy się obecnie Tusk. Premier musi jednak pamiętać, że z wielką władzą wiąże się wielka odpowiedzialność. Dziś komentatorzy zachodzą w głowę co planuje Tusk układając polityczne klocki w swoim rządzie – czegokolwiek by jednak nie planował jedno jest pewne: jeśli polegnie, jego partia, opozycja, eksperci, a przede wszystkim obywatele nie wybaczą mu, że mogąc tak wiele zmarnował szansę na zreformowanie rozkopanej i zadłużonej Polski.