Ratownicy, którzy od ponad doby poszukują zaginionego w kopalni Silesia 29-letniego górnika, odnaleźli w podziemnym zbiorniku na węgiel jego lampkę z umieszczonym wewnątrz nadajnikiem. Wciąż nie natrafili jednak na poszukiwanego pracownika.
- Dotychczas ze zbiornika, do którego wpadł górnik, wybrano ponad 15 ton węgla. Ratownicy szukają nadal, w kierunku wskazanym przez psa tropiącego - poinformowała Ewa Szpejna z Przedsiębiorstwa Górniczego (PG) Silesia w Czechowicach-Dziedzicach.
Do wypadku w Silesii doszło 460 m pod ziemią. Górnik wpadł do głębokiego na ok. 25 metrów zbiornika w połowie wypełnionego węglem. Aby wydostać zaginionego trzeba ostrożnie wybrać węgiel ze zbiornika. W tym celu zainstalowano tam specjalne urządzenie z kołowrotem. Z jego pomocą zbiornik o pojemności blisko 500 m sześc. jest opróżniany. Kopalnia wstrzymała wydobycie węgla.
Do wypadku w Silesii doszło 460 m pod ziemią. Górnik wpadł do głębokiego na ok. 25 metrów zbiornika w połowie wypełnionego węglem. Aby wydostać zaginionego trzeba ostrożnie wybrać węgiel ze zbiornika. W tym celu zainstalowano tam specjalne urządzenie z kołowrotem. Z jego pomocą zbiornik o pojemności blisko 500 m sześc. jest opróżniany. Kopalnia wstrzymała wydobycie węgla.
Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie doszło do wypadku, jest spółką z większościowym udziałem czeskiego inwestora, który kupił kopalnię od Kompanii Węglowej. Wiosną tego roku, po ponad roku przygotowań i inwestycji, zakład wznowił wydobycie węgla. To pierwszy poważny wypadek, do którego doszło w tej kopalni od tamtej pory.
PAP, arb