Zyski z poszerzenia

Zyski z poszerzenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najwięcej pieniędzy - licząc na obywatela - przypadnie z unijnej kasy krajom bałtyckim. Tuż za nimi plasuje się Polska przed Słowacją i Węgrami.
Wynika to z przeliczenia na jednego mieszkańca transferów netto z unijnego budżetu, jakie zaproponowała nowym członkom w pierwszych latach ich członkostwa w UE przewodnicząca Unii w tym półroczu Dania.

Po odliczeniu składek członkowskich Polska miałaby otrzymać na  czysto z unijnej kasy 6,441 mld euro w latach 2004-2006. Daje to  167 euro na jednego mieszkańca.

Stosunkowo największe korzyści zaoferowała Unia biedniejszym od  Polaków Litwinom - po 388 euro na głowę. Tylko nieco mniejsze -  Łotyszom i Estończykom.

Na niewiele mniej od Polaków mogą liczyć Słowacy. Węgrzy mają dostać o jedną piątą mniej niż Polacy, a ponad trzykrotnie mniej Czesi. Najmniejsze transfery z Unii w przeliczeniu na głowę zaoferowano najbogatszym spośród kandydatów Cypryjczykom.

Kraj Korzyści netto 2004-2006 PKB na głowę w proc. w mln euro / w euro na głowę średniej unijnej (2001)

Litwa 1336 388 38 Estonia 499 356 42 Łotwa 824 343 33 Polska 6441 167 40 Słowacja 827 153 48 Węgry 1329 130 51 Malta 33 82,5 55 Słowenia 135 67,5 69 Czechy 510 50 57 Cypr 55 44 80

Europejscy politycy lubią używać angielskiego określenia "win-win game" (gra, w której obie strony wygrywają), by rozwiać obawy podsycane przez przeciwników poszerzenia w Unii i  eurosceptyków w krajach kandydujących. Dotyczy to zarówno polityki, jak i gospodarki.

Ostatnio kładą nacisk zwłaszcza na aspekty polityczne. Mówią o pierwszym w  historii zjednoczeniu Europy z demokratycznie wyrażonej woli narodów, które umocni znaczenie polityczne Unii w świecie, również w stosunkach z USA, Japonią, Rosją czy Chinami. Unijni wielcy zaś - Niemcy, Francja i Wielka Brytania - będą musieli liczyć się z państwami Europy Środkowej i szukać wśród nich sojuszników, by forsować swoje pomysły.

Dążenie do członkostwa było czynnikiem silnie mobilizującym kandydatów do wysiłków restrukturyzacyjnych i modernizacyjnych. Wejście do Unii zapewni im dalszą stabilizację polityczną, większe bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, także dzięki kontynuacji wysiłków, żeby wypełniać kryteria polityczne i  "administracyjne" członkostwa. Chodzi o funkcjonowanie demokracji, sprawność sądownictwa i urzędów, walkę z przestępczością zorganizowaną i korupcją, o umacnianie kontroli finansów publicznych.

To przyniesie z kolei wymierne korzyści dzisiejszym członkom Unii w postaci mniejszego naporu nielegalnych imigrantów i mafii ze  Wschodu, lepszej wykrywalności przemytu ludzi, towarów, narkotyków, oszustw celnych i podatkowych.

Unijni ekonomiści szacują, że członkostwo w UE zapewni nowym członkom przyspieszenie wzrostu o 1,5-3 punktów procentowych ( w zależności od tempa reform strukturalnych).

Zdaniem profesora Luca Bernarda z belgijskiego Uniwersytetu Katolickiego w Louvain-la-Neuve, transfer unijnych pieniędzy to nic w porównaniu ze  spodziewanym masowym napływem bezpośrednich inwestycji zagranicznych. "Dotychczasowy napływ inwestycji to tylko niewielka część tego, czego można oczekiwać po przystąpieniu do Unii, zwłaszcza w Polsce, ze względu na wielkość jej rynku wewnętrznego" - mówi.

"Większość zachodnich inwestorów nie lubi ryzyka, więc dopiero po  wejściu Polski do Unii nastąpi to, co zdarzyło się w Hiszpanii w  drugiej połowie lat 80. To była prawdziwa eksplozja, dzięki której doszło do szybkiej modernizacji hiszpańskiej gospodarki" - uważa profesor Bernard. Według niego "gospodarka opóźniona w rozwoju, jeżeli ma szansę zintegrować się z wyżej rozwiniętą, może na tym tylko wygrać. Nadrabianie zaległości już trwa dzięki stowarzyszeniu. Ale dopiero całkowite zniesienie granic, wejście do Unii, a następnie do  strefy euro spowoduje prawdziwe przyspieszenie" - zachęca ekspert.

Przyznaje on, że w nowych państwach członkowskich nie wszyscy na tym wygrają. Poszczególne sektory, regiony, grupy wiekowe czy  zawodowe mogą stracić. "To kwestia inteligentnej polityki narodowej. Trzeba przewidzieć, kto +przegra+, zastosować mechanizmy wsparcia dla grup tracących na integracji" - przestrzega. Pomogą w tym unijne fundusze strukturalne, ale najważniejsza będzie tu właściwa polityka Warszawy.

Modernizacyjny i "cywilizacyjny" wpływ członkostwa przejawiać się będzie tym, że niejako wymusi ono na stolicach nowych państw członkowskich prowadzenie przemyślanej, spójnej polityki w wielu dziedzinach, które bywały dotychczas zaniedbywane nie tylko z braku środków, przekonują unijni eksperci.

Dotyczy to zwłaszcza nowoczesnej infrastruktury, którą Polska będzie musiała konsekwentnie budować, jeśli chce wykorzystać ogromne fundusze strukturalne oferowane jej przez Unię. Nareszcie powstaną autostrady, w telekomunikacji i innych dziedzinach pojawi się prawdziwa konkurencja, w znacznie mniejszym stopniu zafałszowana po kumotersku rozdzielaną pomocą państwa.

Pojawi się też polityka rozwoju wsi, której - zdaniem unijnych ekspertów - Polsce dotychczas dotkliwie brakowało. Bardziej uporządkowana będzie też restrukturyzacja przemysłu ciężkiego, w wypadku hutnictwa poddana surowym rygorom i bacznej obserwacji audytorów wynajętych przez Komisję Europejską.

Przystąpienie do Unii otworzy też jeszcze szersze horyzonty przed Polakami poszukującymi pracy, chociaż nawet kraje całkowicie otwierające się dla pracowników z nowych państw nie zamierzają pomagać im w wypieraniu własnych obywateli z zajętych miejsc pracy, lecz co najwyżej nie przeszkadzać w obejmowaniu wolnych stanowisk.

Na razie pełne otwarcie zapowiedziały Dania, Grecja, Holandia, Irlandia, Szwecja i Wielka Brytania. Pozostałe mają na to do  siedmiu lat, ale zapewne wszystkie zniosą restrykcje znacznie wcześniej. Szanse otwierają się też przed studentami, naukowcami, artystami, których współpraca z unijnymi kolegami będzie wspierana z unijnych funduszy.

Znacznie mniejsze korzyści gospodarcze przewiduje się w obecnych państwach członkowskich, bowiem łączny produkt krajowy brutto 10 nowych członków nie przewyższa 5 proc. obecnej UE. Na nowych członków przypada ledwie około 10 proc. obrotów handlowych Unii ze  światem zewnętrznym, podczas gdy dla nich już dzisiaj Unia to dwie trzecie handlu zagranicznego.

"Wpływ na wzrost gospodarczy będzie zdecydowanie większy w nowych państwach niż w obecnej Unii, ale jej regiony i kraje tradycyjnie silniej powiązane gospodarczo z nowymi państwami członkowskimi także odczują szybszy wzrost. Z czasem jednolity rynek pozwoli skorzystać na tym także innym krajom i regionom UE" - zapewnia Prodi.

Niemcy i Austria mogą liczyć nawet na dodatkowe 0,5 punktu wzrostu. Poza tym, choć walczyły o utrzymanie barier w przepływie siły roboczej, to właśnie one - w miarę starzenia się własnych społeczeństw - najbardziej skorzystają też w przyszłości na  możliwości czerpania z zasobów ludzkich Polski, Czech czy Węgier.

Sporo, choć nieco mniej korzyści odniosą Holandia i Włochy. Najmniej - Portugalia, która może ponieść niewielką stratę. Jest bowiem najdalej położona od nowych państw, straci w przyszłości na  ich rzecz część dotacji unijnych i będzie narażona na bezpośrednią konkurencję z oferowanymi przez nie towarami.

Specjalnych korzyści gospodarczych nie odniesie też Irlandia -  ocenia ekspert szwedzkiego Ministerstwa Finansów Bengt Karlsson. Grecja zaś musi poczekać na nie do czasu przystąpienia Bułgarii i  Rumunii.

em, pap