Lipiec 2013 roku. Rolnik mieszkający pod Mławą wracał kombajnem z pola. W którymś momencie w jego maszynę praktycznie wbiła się osobówka. Na miejscu giną trzy osoby jadące autem. Wśród nich - były zastępca komendanta powiatowej straży pożarnej. Jak podaje TTV, wszystko wskazuje na to, że kierujący samochodem syn komendanta straży pożarnej był pijany i zjechał na lewy pas drogi. Mimo tego, całą winą został obarczony rolnik.
Pośmiertne badanie krwi kierowcy wykazało, że miał on 0,85 promila alkoholu we krwi. Był to syn zastępcy komendanta straży pożarnej. Biegły lekarz w czasie procesów w którymś momencie stwierdził jednak, że się "pomylił" - krew z promilami należała do pasażera, a nie kierowcy, który był "czysty".
Rodziny ofiar zeznały, że obaj pasażerowie spożywali alkohol, ponadto w samochodzie znaleziono kawałki butelek po piwie. Biegły w swym raporcie sądowym o tym nie wspomniał.
Rolnik spędził w areszcie 48 godz.. Po badaniu alkomatem policjanci potwierdzili, że był trzeźwy. Tuż po wypadku wezwał pogotowie, sam zabezpieczył miejsce wypadku i próbował udzielać pierwszej pomocy poszkodowanym.
Świadkowie w rozmowie z TTV mówili, że widzieli na ok 2 km. przed miejscem wypadku, ze samochód wypadł z trasy na łagodnym łuku do rowu.
Brak potwierdzenia w zeznaniach odgłosu hamowania auta, brak śladów na jezdni, a także rozbity prędkościomierz, który zatrzymał się na 130 km/h - prokurator badający sprawę nie wziął pod uwagę żadnego z tych dowodów.
Winą rolnika było nie zdemontowanie maszyny przed wjechaniem na drogę oraz niewłączenie sygnalizatora. Ponad wszelką wątpliwość jednak, poruszał się on właściwym pasem ruchu i to ewidentnie osobowe daewoo wjechało pod maszynę.
TTV w rozmowie z prokuratorem uzyskał informację, że ten "może patrzy przez zły pryzmat", gdyż widział ofiary wypadku, co z kolei mogło zaważyć na tym, że "podjął subiektywną decyzję".
Rolnikowi grozi 8 lat więzienia. Ojciec 5 dzieci i jedyny żywiciel czeka na wyrok sądu.
Rodziny ofiar zeznały, że obaj pasażerowie spożywali alkohol, ponadto w samochodzie znaleziono kawałki butelek po piwie. Biegły w swym raporcie sądowym o tym nie wspomniał.
Rolnik spędził w areszcie 48 godz.. Po badaniu alkomatem policjanci potwierdzili, że był trzeźwy. Tuż po wypadku wezwał pogotowie, sam zabezpieczył miejsce wypadku i próbował udzielać pierwszej pomocy poszkodowanym.
Świadkowie w rozmowie z TTV mówili, że widzieli na ok 2 km. przed miejscem wypadku, ze samochód wypadł z trasy na łagodnym łuku do rowu.
Brak potwierdzenia w zeznaniach odgłosu hamowania auta, brak śladów na jezdni, a także rozbity prędkościomierz, który zatrzymał się na 130 km/h - prokurator badający sprawę nie wziął pod uwagę żadnego z tych dowodów.
Winą rolnika było nie zdemontowanie maszyny przed wjechaniem na drogę oraz niewłączenie sygnalizatora. Ponad wszelką wątpliwość jednak, poruszał się on właściwym pasem ruchu i to ewidentnie osobowe daewoo wjechało pod maszynę.
TTV w rozmowie z prokuratorem uzyskał informację, że ten "może patrzy przez zły pryzmat", gdyż widział ofiary wypadku, co z kolei mogło zaważyć na tym, że "podjął subiektywną decyzję".
Rolnikowi grozi 8 lat więzienia. Ojciec 5 dzieci i jedyny żywiciel czeka na wyrok sądu.
