Kaczyński: rząd Belki to gra na zwłokę

Kaczyński: rząd Belki to gra na zwłokę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd Marka Belki ma tylko jeden cel: odwlec wybory parlamentarne - powiedział w czwartek w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński w debacie nad expose premiera Marka Belki.
Rząd Marka Belki ma tylko jeden cel: odwlec wybory parlamentarne, a to z kolei jest elementem politycznego manewru zmierzającego do "ochrony polskiego postkomunizmu" za  wszelką cenę - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Zasadne w ramach demokracji jest postawienie pytania, czy ten parlament, Sejm tej kadencji, ma dzisiaj legitymację do tego, żeby powoływać nowy rząd - powiedział Kaczyński. - Otóż ja sądzę, i to jest przekonanie wielkiej części społeczeństwa, wskazują na to  badania, że takiej legitymacji po prostu nie ma".

Kaczyński zaznaczył, że Belka w pierwszym kroku przegrał głosowanie nad wotum zaufania oraz, że 231 posłów głosowało za  uchwałą w sprawie samorozwiązania Sejmu. "Ten gabinet po prostu został odrzucony większością głosów Sejmu, który skądinąd bezwzględną większością głosów, 231 głosami, opowiedział się za  samorozwiązaniem. To nie wystarczy w sensie prawnym, ale to jest jednak bardzo, bardzo poważny sygnał polityczny" - ocenił.

"Jeśli wziąć te wszystkie fakty pod uwagę, to trzeba sobie postawić pytanie, jaki jest powód tej - jasno to określmy -  antydemokratycznej zaciekłości w forsowaniu tego rządu przez pana prezydenta, przez SLD. Dlaczego ten rząd został przedstawiony także w trzecim kroku" - podkreślił lider PiS.

Według niego, chodzi nie tylko "o zwykłe trzymanie się stołków, co być może wyjaśnia postawę pewnej części politycznego zaplecza premiera Belki", ale o "pewien polityczny manewr". "Celem jest obrona polskiego postkomunizmu, który po dwóch i pół roku rządów pana premiera Millera znalazł się w sytuacji krytycznej, stał się w najwyższym stopniu zagrożony" - podkreślił Kaczyński. - Dlatego nie ma znaczenia jaką cenę Polska jako całość za to zapłaci".

Wyjaśnił, że chodzi o to, by - doprowadzając do czasowej bliskości wyborów parlamentarnych i prezydenckich wraz z  referendum w sprawie Konstytucji UE - skonstruować pewien sztuczny podział polityczny po to, by obronić obóz lewicy.

"W ramach tego przedsięwzięcia przewidziane jest także zjednoczenie tego obozu politycznego. Cała Warszawa dzisiaj o tym mówi, że to był ten prawdziwy warunek poparcia ze strony SdPl" -  dodał Kaczyński.

Skrytykował też prywatyzacyjne plany rządu i "specyficzny typ wrażliwości społecznej" wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej.

W jego ocenie, część ceny za obronę interesów obozu lewicowego została już zapłacona poprzez zgodę na Traktat Konstytucyjny UE. "Zgodziliśmy się na to, żeby nasza pozycja została zasadniczo ograniczona, żebyśmy zostali zasadniczo zdegradowani" - podkreślił.

Ostro skrytykował też zgodę na brak zapisu o wartościach chrześcijańskich. "Jest zgoda na antychrześcijańską cenzurę. Tu jest zgoda, która oznacza, że to co leżało u podstaw UE, a więc uczciwe przemyślenie doświadczeń dwóch wojen światowych zostało w  istocie odrzucone - powiedział. - To jest w istocie uznanie zachodnioeuropejskiego lewicowego permisywizmu za podstawę konstrukcji ideologicznej UE".

"Polska miała w Brukseli, w tych rokowaniach - ma w dalszym ciągu - misję, która polega na tym, by ta nowa część Europy uznana została za część równą. Myśmy tej misji nie wykonali ze straszliwą szkodą dla Polski. Ale nie wykonaliśmy jej także ze szkodą dla  Europy" - podkreślił Kaczyński. Dodał, że "tak skonstruowana Europa wejdzie wcześniej czy później w okres ciężkich konfliktów".

"Polska miała pełną możliwość powiedzenia: +nie stoimy w kącie+, powiedzenia tego Chiracowi i całej Europie. Nie skorzystała z tej łatwej w istocie możliwości, bo wystarczyło powiedzieć +nie" -  zaznaczył lider PiS.

ss, pap