Jeszcze przed rozprawą dziennikarze pytali obrońcę Leppera mec. Henryka Dzido, czy jego klient stawi się w sądzie. Dzido odpowiedział, że jeszcze w poniedziałek rozmawiał z Lepperem, ale uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy szef Samoobrony pojawi się na rozprawie. "Wszystkiego dowiecie się państwo na sali sądowej" - powiedział. Podczas rozprawy oświadczył, że Lepper jest w klinice MSWiA w Warszawie przy ul. Wołoskiej i przebywa tam od poniedziałku. Na potwierdzenie tego, klub parlamentarny Samoobrony przysłał sądowi informację faksem.
Sąd postanowił jednak zbadać sprawę i w trakcie ogłoszonej przerwy zwrócił się do szpitala MSWiA o informacje. Z odpowiedzi wynika, że rzeczywiście w poniedziałek Lepper został przyjęty do tego szpitala, a czas jego pobytu "zależy od samopoczucia i wyników badań". Nie podano jednak, na co uskarża się oskarżony.
"To przykre, że aby uniknąć wymiaru sprawiedliwości pan Lepper stosuje tak chwyt jak pospolici przestępcy" - komentował po rozprawie jeden z pomówionych polityków, Donald Tusk (PO).
Liderowi Samoobrony pomówienie wygłoszone prawie trzy lata temu w Sejmie grozi do 2 lat więzienia.
W listopadzie 2001 r., podczas wystąpienia w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie go z funkcji wicemarszałka, Lepper zasugerował - w formie pytań - że politycy SLD (szef MON Jerzy Szmajdziński i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz) oraz PO (Donald Tusk, Paweł Piskorski i Andrzej Olechowski) otrzymywali pieniądze od biznesmenów i gangsterów. Nieco wcześniej w wypowiedzi dla olsztyńskiego radia Lepper nazwał Cimoszewicza "kanalią", a jego ojca "zbrodniarzem, który zabijał Polaków".
Oświadczył, że swoje zarzuty może poprzeć dowodami. Okazało się jednak, że te "dowody" to informacje Bogdana Gusińskiego, ściganego listem gończym m.in. za wyłudzenie około 500 tysięcy złotych z firmy Inter Commerce, właściciela gospodarstwa w Klewkach. Według Leppera, to właśnie Gasiński miał być świadkiem przyjmowania łapówek przez polityków. Prokuratura uznała jednak "rewelacje" Gasińskiego (mowa w nich była m.in. o wizycie talibów w Polsce i tajnym testowaniu bojowej odmiany bakterii wąglika na bydle w Klewkach) za wysoce nieprawdopodobne.
Warszawska Prokuratura Okręgowa wszczęła w tej sprawie śledztwo z urzędu, niezależnie od wniosków pomówionych polityków, którzy odrzucili zarzuty brania łapówek. Podstawą śledztwa stał się artykuł kodeksu karnego, przewidujący karę do 2 lat więzienia lub grzywnę za pomówienie za pomocą środków masowego przekazu, mogące poniżyć daną osobę w opinii publicznej oraz narazić ją na utratę zaufania niezbędnego dla pełnienia danego stanowiska. Sejm w styczniu 2002 r. uchylił Lepperowi immunitet w tej sprawie.
We wtorek w sądzie stawiło się trzech z pięciu pomówionych - Olechowski, Piskorski i Tusk. Cimoszewicz i Szmajdziński nadesłali usprawiedliwienia i oświadczyli, że nie chcą być w sprawie oskarżycielami posiłkowymi. Z uprawnienia tego nie korzystają także Piskorski i Tusk - jako jedyny w roli takiej wystąpi Olechowski.
"Nie jestem posłem, a pan Lepper rozgłaszał kłamstwa z sejmowej trybuny, ja nie miałem możliwości odpowiedzieć. Dlatego chcę być oskarżycielem posiłkowym i chcę domagać się od Leppera 100 tys. zł na cele społeczne, by odczuł tę karę, bo skazanie nie zrobi chyba na nim wrażenia" - powiedział Olechowski. Piskorski i Tusk oświadczyli natomiast, że nie chcą "występować w roli prokuratora czy sędziego", bo wystarczy im, "gdy sąd stwierdzi, że Andrzej Lepper jest oszczercą".
em, pap