Handel "skórami" trwał latami

Handel "skórami" trwał latami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Proceder handlu informacjami o zgonach w łódzkim pogotowiu był powszechny już kilkanaście lat temu - mówił podczas rozprawy w łódzkim sądzie b. sanitariusz pogotowia Andrzej N.
Oskarżony jest on m.in. o zabójstwo czterech pacjentów i przyjmowanie pieniędzy od zakładów pogrzebowych.

Poniedziałek był kolejnym dniem składania przez b. sanitariusza wyjaśnień w procesie, który toczy się przed Sądem Okręgowym w  Łodzi. Podczas rozprawy odczytywane są jego zeznania, które składał w śledztwie. Może to potrwać nawet kilka dni.

Za informacje o "skórze" (tak nazywano w pogotowiu zwłoki) zespół karetki i dyspozytor otrzymywał od firm pogrzebowych od 900 zł do  ponad 1,5 tysiąca zł, które dzielili między sobą.

"Pracowałem w pogotowiu przez 12 lat i już gdy zaczynałem, to  słyszałem, że ten proceder trwał. Wszyscy chyba o tym wiedzieli, bo wiele osób brało pieniądze, a do siedziby pogotowia przyjeżdżali ludzie z zakładów pogrzebowych" - powiedział N.

B. sanitariusz konsekwentnie utrzymuje, że nie zabijał pacjentów i odwołuje swoje wcześniejsze wyjaśnienia, którymi obciążył drugiego oskarżonego sanitariusza i jednego z lekarzy. Przyznaje się natomiast do brania pieniędzy od zakładów pogrzebowych i  fałszowanie recept, dzięki którym pobierał pavulon - lek zwiotczający mięśnie, którym, zdaniem prokuratury, zabijano pacjentów.

W toku śledztwa N. przyznał się do zabijania pacjentów. Cały czas podkreśla, że składał takie zeznania pod silną presją, a  prokurator oferował mu za to uniewinnienie lub złagodzenie kary, która groziła mu za fałszowanie recept i branie łapówek.

N. twierdzi, że pavulon, który pobierał z magazynu pogotowia, miał, za pośrednictwem jednego z lekarzy, zostać sprzedany weterynarzom. Nie potrafi jednak wskazać żadnego weterynarza, który kupił, bądź chciał kupić pavulon.

36-letni Andrzej N. i o dwa lata starszy Karol B. są oskarżeni o zabójstwo w sumie pięciu pacjentów, poprzez podanie im pavulonu. Do zabójstw miało dojść w 2000 i 2001 r. Obok byłych sanitariuszy na ławie oskarżonych zasiadają również dwaj lekarze - 49-letni Janusz K. i 33-letni Paweł W., którzy odpowiadają za narażenie łącznie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci.

Cała czwórka jest też oskarżona o przyjęcie w ciągu kilku lat od  12 do ponad 70 tys. zł od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach pacjentów. B. sanitariuszom grozi kara od 12 lat więzienia do dożywocia, a lekarzom do 10 lat pozbawienia wolności.

W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w  łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może też celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co w  określonych przypadkach powodowało śmierć pacjentów.

Prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w tej sprawie. Główne wątki śledztwa dotyczą korupcji oraz pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub  niewłaściwych leków. W wątku korupcyjnym podejrzanych jest 41 osób - pracowników pogotowia oraz pracowników i właścicieli zakładów pogrzebowych; w drugim wątku - czterech lekarzy, którym dotąd zarzucono popełnienie 26 przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu.

ks, pap