Marsz Równości: będą kary?

Marsz Równości: będą kary?

Dodano:   /  Zmieniono: 
68 uczestnikom nielegalnego Marszu Równości, który mimo zakazu władz miasta i województwa odbył się w sobotę w Poznaniu, grożą kary grzywny do 5 tysięcy zł i do miesiąca aresztu.
Poinformował o tym rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Mirosław Adamski.

Takie kary, zgodnie z Kodeksem Wykroczeń, może wymierzyć sąd grodzki za nieopuszczenie nielegalnego zgromadzenia mimo kilkakrotnych wezwań policji. Osoby te zostały po demonstracji doprowadzone przez policję na przesłuchanie.

Jak poinformował w niedzielę PAP rzecznik prasowy poznańskiej policji nadkom. Andrzej Borowiak, oprócz uczestników nielegalnego zgromadzenia policja doprowadziła też na przesłuchanie kilkunastu agresywnych przeciwników demonstracji, którzy krzyczeli: "Zrobimy z wami co Hitler z Żydami", "Adolf Hitler, Rudolf Hess", "Pedały do gazu!", "Nie oddamy wam Poznania, pedały, zboczeńcy" i rzucali jajkami.

"Policja wylegitymowała też i spisała około stu chuliganów, przeciwników demonstracji. Na podstawie materiału dowodowego -  zdjęć, zapisów wideo zadecydujemy o ewentualnym postawieniu im  zarzutów" - oświadczył PAP nakom. Borowiak.

Według prokuratora Adamskiego, jeżeli policyjny materiał dowodowy wykaże, że przeciwnicy demonstracji rzucali jajkami w stronę policji (chuligani rzucali jajkami w stronę demonstrantów, których otaczał policyjny kordon - PAP) możliwe jest, że postawiony zostanie im zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza policji.

"Za to polski kodeks karny przewiduje karę od roku do 10 lat więzienia" - powiedział PAP prokurator Adamski.

Dodał, że wnioski o ściganie przeciwników Marszu Równości mogą też skierować jego uczestnicy. "Okrzyki, które przeciwnicy marszu wznosili, można potraktować jako groźby karalne. Za to grozi do dwóch lat więzienia" - dodał Adamski.

Prokurator Adamski zwrócił uwagę, że "o ile polskie ustawodawstwo przewiduje karę za lżenie z powodu rasy, narodowości czy  wyznawanej religii, to nie ma w nim mowy o karaniu za lżenie z  powodu orientacji seksualnej".

Uczestnicy Marszu Równości nie przeszli w sobotę przez centrum Poznania. Zostali zablokowani przez dwa kordony policji i policjantów na koniach. Demonstracja trwała dwie godziny. Po wielokrotnym wezwaniu do rozejścia się policja siłą wyprowadziła poza kordon kilkadziesiąt osób i doprowadziła je na przesłuchanie.

Marszu Równości zakazał najpierw prezydent Poznania Ryszard Grobelny, jego decyzję podtrzymał wojewoda wielkopolski Andrzej Nowakowski. Podstawą zakazu była obawa o mienie znacznej wartości - jakie, zdaniem prezydenta i wojewody, mogłoby zostać zniszczone podczas Marszu Równości.

Poseł do Parlamentu Europejskiego Marek Siwiec (SLD) podkreślił w  przekazanym w niedzielę poznańskim mediom oświadczeniu, że nie rozumie agresji, z jaką wobec pokojowo demonstrujących uczestników Marszu Równości interweniowała policja.

"Zaistniała sytuacja, cynizm Prezydenta Miasta, strachliwość Wojewody Wielkopolskiego i nadgorliwość Policji doprowadziły do  tego, że na ulicach Poznania stanowiącego polskie wrota do Europy, zapanował strach, bezsilność i niesprawiedliwość" - napisał w  oświadczeniu Siwiec.

Oświadczył też, że wszyscy represjonowani mogą liczyć na jego pomoc.

Marsz był jednym z wydarzeń kończących się w niedzielę w Poznaniu Dni Równości i Tolerancji. Podobna próba przemarszu, którego w  2004 roku prezydent Poznania nie zakazał, zakończyła się starciami ulicznymi; maszerujących zablokowali wówczas kibice, członkowie Młodzieży Wszechpolskiej i Stowarzyszenia "Koliber".

ss, pap