Kierowca winien tragedii pod Jeżewem

Kierowca winien tragedii pod Jeżewem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kierowca autokaru z licealistami, nieprawidłowo wyprzedzając inny pojazd, doprowadził 30 września do katastrofy drogowej koło Jeżewa - ocenił biegły z zakresu ruchu drogowego powołany w śledztwie dotyczącym okoliczności tragedii.
W wypadku zginęło trzynaście osób, a około czterdziestu odniosło obrażenia.

Taką opinię o przyczynie wypadku przekazała policja i  prokuratura na poniedziałkowej konferencji prasowej w Białymstoku.

Biegły ustalił, że kierowca autokaru - który także zginął w  wypadku - wyprzedzał inne auto niezgodnie z zasadami ruchu drogowego i w ten sposób doprowadził do czołowego zderzenia z  ciężarową lawetą, na którą najechał jeszcze z tyłu bus.

Biegły ustalił, że kierowca autobusu jechał za szybko (z prędkością ok. 110 km/h przy dozwolonej prędkości do 70 km/h), wyprzedzał inny samochód w czasie, gdy z naprzeciwka nadjeżdżała ciężarowa laweta i doprowadził do czołowego zderzenia obu pojazdów.

Ocenił też, że żadna inna przyczyna wypadku nie wchodzi w  grę. Oba samochody były sprawne technicznie i ich stan nie miał wpływu na wypadek, a także wyprzedzany pojazd (nieustalony dotąd) nie przyczynił się do zdarzenia.

Na konferencji prasowej pokazano dziennikarzom schemat rozmieszczenia wszystkich 51 osób, które jechały autokarem. Było to dwóch kierowców, troje nauczycieli i uczniowie. Autokar mógł przewozić pięćdziesiąt osób. Kierowca-zmiennik nie miał więc miejsca siedzącego, podróżował siedząc na schodkach z przodu pojazdu.

Ze schematu wynika, że większość śmiertelnych ofiar wypadku, to osoby, które siedziały w rzędzie za kierowcą, z przodu autokaru. Tą częścią pojazd zderzył się bowiem z ciężarową lawetą, której kierowca hamował i próbował uciec jak najbardziej w prawo, ale nie zdołał uniknąć zderzenia.

Auta zderzyły się częścią swoich przednich powierzchni. Uderzenie było tak silne, że ciężarówka wbiła się w autokar ok. 6  metrów (około połowy długości autokaru), następnie pojazdy się rozszczepiły i laweta wjechała do rowu.

Po wypadku autokar stanął w płomieniach - jak ustalił już wcześniej biegły z zakresu pożarnictwa, zapaliło się bowiem paliwo, które wytrysnęło pod ciśnieniem na kilka metrów ze  zniszczonego, lewego zbiornika tego pojazdu. Zapłon nastąpił w  wyniku uszkodzenia instalacji elektrycznej i tarcia o siebie blach pojazdów o ogromnej masie. Nie znalazła potwierdzenia teza prezentowana tuż po zdarzeniu w niektórych mediach, że zapaliło się paliwo z kanistrów w luku bagażowym. Okazało się, że w  autokarze był jeden kanister, ale pusty.

Kilku pasażerów z przodu pojazdu, siedzących w drugim rzędzie foteli (nie za kierowcą) "wypadło" z auta na zewnątrz. Uczniowie siedzący z tyłu autokaru ratowali się, wybijając szybę i tamtędy uciekając z płonącego wraku. Jednego z uczniów przed spaleniem uratowało to, że został oblany pianą z gaśnicy, która samoczynnie uruchomiła się w chwili zderzenia pojazdów.

Prowadząca śledztwo w sprawie wypadku Prokuratura Okręgowa w  Łomży na razie nie zamierza go kończyć, mimo iż sprawca zginął w  tej katastrofie. Nie przesądza także, że postępowanie zakończy się umorzeniem w związku z tym, że kierowca autokaru, który doprowadził do wypadku, nie żyje.

"Doświadczenie uczy, że do momentu zakończenia postępowania niczego nie można wykluczyć" - powiedział na konferencji prasowej prokurator Tadeusz Marek z łomżyńskiej prokuratury. Zapowiedział, że złoży ona wniosek o przedłużenie śledztwa o kolejne dwa miesiące.

Chce m.in. z zebranym materiałem zapoznać pokrzywdzonych (w tym rodziny osób, które zginęły), czeka też na dodatkowe ekspertyzy biegłych medycyny sądowej dotyczące charakteru obrażeń niektórych rannych w wypadku. Prokuratura i policja wciąż próbują też ustalić, jaki samochód wyprzedzał autokar tuż przed zderzeniem z lawetą, by uzyskać zeznania jego kierowcy.

Do wypadku doszło 30 września o godz. 6.40 na drodze Warszawa- Białystok, w okolicach Jeżewa. Autokarem jechali do Częstochowy uczestnicy pielgrzymki maturzystów. W wypadku zginęło dziesięcioro uczniów dwóch białostockich szkół średnich, dwaj kierowcy autokaru i kierowca ciężarówki. Obrażeń doznało około czterdziestu osób.

Jeden z rannych uczniów wciąż przebywa w szpitalu. W szkole działa społeczny komitet pomocy, który zbiera pieniądze na  rehabilitację osób, które odniosły najpoważniejsze obrażenia.

ks, pap