„Ja to lubię, ja się ekscytuję”. Zalia potrafi zrobić z tremy użytek

„Ja to lubię, ja się ekscytuję”. Zalia potrafi zrobić z tremy użytek

Debiutancka płyta Zalii „Kocham i tęsknię”
Debiutancka płyta Zalii „Kocham i tęskniꔏródło:Materiały prasowe / Zalia
– Zawsze jak wchodzę na scenę i odczuwam stres, to powtarzam sobie „Nie! Transformacja myśli, to nie jest stres, to jest ekscytacja. Ja to lubię, ja się ekscytuję”. To są teoretycznie bardzo podobne uczucia, a jednak tak różne jest ich oddziaływanie – powiedziała Zalia w rozmowie z „Wprost”.

Lena Tytman, Wprost: Właśnie wydałaś debiutancką płytę „Kocham i tęsknię”, a pochodzący z niej singiel „bezsensownie” uzyskał status złotego. Jakie to uczucie spełnić jedno z największych marzeń wszystkich młodych artystów?

Zalia: Mam wrażenie, że to wciąż jeszcze do mnie nie dotarło. Pierwszym momentem, w którym rzeczywiście zdałam sobie sprawę z tego, że to się naprawdę wydarzyło, była chwila, kiedy wzięłam płyty do ręki i okazało się, że teraz muszę je zacząć podpisywać. To jest fizyczność całej mojej pracy, dwuletniej albo nawet i dotychczasowej życiowej. Mam problem chyba z docenianiem w ogóle siebie i takim zatrzymywaniem się na chwilę.

Wydałam płytę i już bym chciała pracować nad następną. To jest super uczucie. Jestem trochę takim control-freakiem albo nawet bardziej check-freakiem i bardzo się cieszę, że ten album został wydany, bo jest to dla mnie nagroda życiowa, dzięki której wiem, że cały ten trud się opłacił.

Jak wyglądał proces tworzenia tej płyty? Trwało to kilka lat, to nie jest coś, co się zrobi w kilka tygodni czy w kilka miesięcy. Były momenty zwątpienia, czy szło to bardzo gładko?

Myślę, że to chyba nigdy nie idzie gładko, bo to jest tak sinusoidalny proces, wzlotów i upadków, wiary w siebie, a potem kompletnej niewiary. Jednego dnia coś ci się podoba, a słuchając tego po dwóch dniach, stwierdzasz, że to wcale nie jest dobre. Ta płyta to zlepek bardzo wielu różnych emocji i demówek. To sklejenie wszystkich najlepszych rzeczy, które zrobiłam, więc myślę, że absolutnie to nie była droga usłana różami, to była droga, gdzie pojawiały się róże i kolce, kaktusy i słoneczniki. Towarzyszyły temu bardzo różne emocje i myślę, że to dobrze, bo dzięki temu ta płyta jest prawdziwa, a nie wymuskana. Jest bardzo naturalna i jest zgodna ze mną. Jest takim codziennym życiem, które nigdy nie jest do końca proste, piękne i łatwe.