Nie wyrzucajcie telewizorów

Nie wyrzucajcie telewizorów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po Euro czas wrócić do kina. Na ekranach mamy lepszą reprezentację niż na murawie.
Finał Euro – ostatni mecz mistrzostw, koniec spektaklu zawiedzionych nadziei, nieoczekiwanych porażek i upadków kolejnych zespołów. W knajpach smutni barmani zwijają do piwnic telebimy i odsprzedają szwagrom świeżo kupione telewizory plazmowe. A może nie warto?

Polacy zafascynowali się mistrzostwami, a mecze cieszące się najwyższą oglądalnością ściągały pod telewizory po 15 milionów telewidzów. Tymczasem sale kinowe świeciły pustkami. Kiedy Polacy walczyli z Czechami na stadionie we Wrocławiu, dyrektor dużej sieci multipleksów narzekał w TVN24, że na seans przypada mu średnio jeden (!) widz. Do wszystkich polskich  kin wybrało się tego dnia 118 tysięcy osób. W miniony weekend statystyki wzrosły do niecałych 180 tysięcy. Naprawdę niewiele. Czasem pojedynczy film osiąga na otwarcie w granicach 250 tysięcy.

Zastanawiam się czy kiedyś zafascynujemy się kinem tak, jak piłką nożną? Czy mijając kolejne knajpy będę widział ludzi zgromadzonych, aby na ekranie śledzić losy młodej Rumunki, która poddaje się aborcji (wspaniałe „4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni” Cristiania Mungiu), romskiego chłopca w nieprzyjaznym środowisku („Cygan” Martina Sulika) albo nawet mężczyzny marzącego by żyć jak sławny piłkarz („Szukając Eryka” Kena Loacha).

Chciałbym, aby właściciele pubów zostawili w swoich lokalach telewizory. Aby w dworcowych barach przyjeżdżały pociągi ze stacji La Ciotat, a przed ulicznymi ogródkami piwnymi chodził smutny Charlie ze „Świateł wielkiego miasta”. Widziałem już kiedyś jak na festiwalu w pożydowskim Kazimierzu nad Wisłą po rynku tańczyli chasydzi z „Austerii” Kawalerowicza i robiło to niesamowite wrażenie.

Euro pomogło nam spojrzeć na siebie z dystansu. Obnażyło nasze ambicje, głód sukcesu, rusofobię. Może teraz czas przejrzeć się w filmach, odkryć jak wielkie emocje można przeżyć przed ekranem. Zwłaszcza, że wyprodukowanie filmu jest tańsze od budowy stadionów, a w sztuce mamy lepszą reprezentację niż na stadionie.