Skończył się proces o... złotówkę. Kosztował 6 tysięcy złotych

Skończył się proces o... złotówkę. Kosztował 6 tysięcy złotych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Stary dowcip mówi o tym, że najłatwiej stracić na wadze kupując ją za 200 złotych i sprzedając za 100. Okazuje się, że tą regułą kierują się niektóre polskie sądy. W Krakowie skończył się właśnie proces sprawców kradzieży złomu wartego... złotówkę. Sprawa była rozpatrywana cztery razy, a cały proces kosztował podatników 6 tysięcy złotych.
- To doskonały przykład, jak nie powinno się sądzić - mówią krakowscy sędziowie. Na obronę z urzędu przed sądem w pierwszej i drugiej instancji wydano ponad 3 tys. zł. Opinie biegłych kosztowały 1000 zł. Do tego dochodzą zapytania o karalność oskarżonych, ryczałty za doręczenia pism, konwojowanie jednego z podsądnych na rozprawy. Tymczasem likwidator okradzionych Krakowskich Zakładów Kamienia Budowlanego w Krzeszowicach, który był sześć razy przesłuchiwany podkreślał, że przedmioty, które zabrali oskarżeni, były warte co najwyżej złotówkę. - Nie sprzedałem tego złomu, bo transport przekraczałby jego wartość - mówił przed sądem. Chodzi o zdarzenie z grudnia 2006 r. Policja ujęła trzech zbieraczy złomu. Sprawcom zarzucono włamanie, a przy takiej kwalifikacji czynu wartość zabranych przedmiotów nie ma znaczenia. Proces więc toczył się o złotówkę, bo na tyle oszacowano rurki, gilotynę, metalowe pręty i skrzynkę - zabrane krzeszowickim zakładom. Sąd rejonowy czterokrotnie wydawał wyrok, bo trzy razy sprawa w wyniku apelacji prokuratora bądź obrońcy - wracała do ponownego rozpoznania.

Jeśli sądy tak skrupulatnie zajmują się złotówkowymi sprawami, to wszystkim tym, którzy mają do rozstrzygnięcia poważniejsze spory polecamy udać się do sądu na kilka lat przed wystąpieniem problemu. Obawiamy się bowiem, że np. sprawa dziedziczenia kilku milionów złotych może być rozstrzygana przez polski sąd przez kilka dekad.

arb, "Dziennik Polski"