Wołowe czy wieprzowe, a może mielone?

Wołowe czy wieprzowe, a może mielone?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.huŹródło:FreeImages.com
Czy wołowe będzie wołowym a wieprzowe wieprzowym nie wie nawet Joanna Jankowska-Kuć z warszawskiej Inspekcji Handlowej. Natomiast wie, że mięso mielone na pewno zostało zmielone. Tylko z czym zmielone…? Po ostatniej kontroli Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Handlowego wynika, że z jakością oraz składem produktów żywnościowych bywa różnie. Zastrzeżenia budzą przede wszystkim produkty mięsne.
Joanna Jankowska-Kuć, zastępca Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Inspekcji Handlowej w Warszawie przyznaje, że ułańska fantazja nie opuszcza producentów żywności w naszym kraju. Dlatego też pierwszą radą Pani Inspektor jest: zawsze sprawdzać, co kupujemy. Jednak gdy przeciętny konsument zabierze się do owego „sprawdzania" może ogarnąć go zgroza. Może mu np. wyjść, że podkarpacki miód pszczeli pochodzi z... Wielkopolski.

Majstrowanie producentów przy składzie produktów żywnościowych oraz przy ich oznaczeniach jest zmorą nie tylko dla Sanepidu czy Inspekcji Handlowej, ale daje się we znaki także przeciętnemu zjadaczowi chleba. Ufny konsument równa się niezdrowo odżywiającemu się konsumentowi. - Z ostatnich badań Inspekcji wynika, że mięso deklarowane przez producenta na oznakowaniu jako mięso mielone wołowe zwierało w sobie również mięso wieprzowe – stwierdziła Jankowska-Kuć. Pani Inspektor podkreśliła jednak, iż takie zaniedbania nie zawsze wynikają z celowego działania producenta, choć i takie przypadki odnotowano na terenie Województwa Mazowieckiego. Należy przypomnieć, iż nieprawidłowe oznakowanie produktu jest również niespełnieniem jakości handlowej, która podlega karze pieniężnej wymierzanej przez Inspekcję Handlową.

W tej beczce dziegciu jest jednak i łyżka miodu (prawdziwego). Z owianymi mrokami tajemnicy (jeżeli chodzi o skład) parówkami nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać. - W Inspektoracie w Warszawie na parówki z cielęciną bez cielęciny akurat myśmy w wyniku badań nie natrafili, aczkolwiek zdarzają się i takie przypadki – mówi Jankowska-Kuć. Także wyroby czekoladowe mają się całkiem nieźle na terenie Mazowsza, choć zdarzyły się przypadki skarg, co do… zbyt niskiej zawartości tłuszczu. Czyżby producenci czekolady dbali o linię Polaków?

Po tych informacjach wiemy jedno: mówienie "wiem co jem" to w Polsce bardzo duże nadużycie.

BG, Sygnały Dnia