Potężne kłopoty z polską pomocą humanitarną na ukraińskiej granicy. „Rzygać mi się chce, gdy o tym myślę”

Potężne kłopoty z polską pomocą humanitarną na ukraińskiej granicy. „Rzygać mi się chce, gdy o tym myślę”

Kolejka na ukraińsko-polskim przejściu granicznym
Kolejka na ukraińsko-polskim przejściu granicznymŹródło:Newspix.pl / ZUMA
Od niemal dwóch miesięcy pytamy ukraińską ambasadę w Warszawie o problemy z przejazdem busów z pomocą dla wojskowych i cywilów w Ukrainie. Bezskutecznie. Z kolei MSZ naszych sąsiadów przyznaje, że trzeba się tym będzie zająć… po wojnie.

O problemach polskich wolontariuszy na granicy z Ukrainą piszemy nie pierwszy raz:

Czytaj też:
Zima zatrzyma polską pomoc humanitarną dla Ukrainy? „Jak myślę o granicy, to jest mi po prostu niedobrze”

Ale od września sytuacja, jeśli w ogóle się zmieniła, to na gorsze. Czasem oczywiście z powodów niezależnych, jak braki prądu po rosyjskich ostrzałach, ale o to akurat nikt nie ma pretensji. Systemowo odprawa humanitarki po prostu leży. I nie zmienią tego żadne piękne słowa ani polityczne gesty.

O ile sprawa „dużej humanitarki” (ciężarówki) została znacznie usprawniona, tak z busami czy autami osobowymi jest tragicznie.

Dmytro Kułeba, szef ukraińskiego MSZ na jednej z ostatnich konferencji, odpowiadając na pytanie Tomasza Jędruchowa z TVP w ter sprawie, powiedział, że na dyskusje o tym czas będzie… po wojnie. Tym tropem idzie najwidoczniej również ukraińska ambasada w Polsce, która ani myśli pomagać wolontariuszom, bo uważa, że to nie jej obowiązek.

Źródło: Wprost