Wybory do PE mogą „zachwiać polskim rządem”? Biejat o „odpowiedzialności”

Wybory do PE mogą „zachwiać polskim rządem”? Biejat o „odpowiedzialności”

Magdalena Biejat
Magdalena Biejat Źródło:PAP / Szymon Pulcyn
Czy wybory do PE wywołają rekonstrukcję rządu Donalda Tuska? – Myślę, że większość ministrów, którzy zdecydowali się wziąć na siebie odpowiedzialność za ministerstwa, jednak na stanowiskach zostanie, bo to jest po prostu bardzo duża odpowiedzialność i ogrom pracy – powiedziała Magdalena Biejat na antenie Polskiego Radia.

Już za niespełna dwa miesiące odbędą się wybory samorządowe. W tym roku przeprowadzone zostaną także wybory do PE. – Czy rzeczywiście może być tak, że wybory europejskie, bez względu na to, jaka będzie frekwencja, mogą zachwiać polskim rządem? Tylu ministrów chciałoby zmienić miejsce swojej pracy... – zapytała Beata Michniewicz w programie „Salon polityczny Trójki” Polskiego Radia. W tym kontekście nieoficjalnie mówi się o Borysie Budce i Bartłomieju Sienkiewiczu.

Z rządu do PE? Magdalena Biejat o „odpowiedzialności”

– Musi pani redaktor pytać tych ministrów. Nie znam planów poszczególnych szefów resortów – odpowiedziała Magdalena Biejat. Wicemarszałek Senatu zaznaczyła jednocześnie, że tego typu pogłoski „można usłyszeć w mediach”. – Myślę, że większość ministrów, którzy zdecydowali się wziąć na siebie odpowiedzialność za ministerstwa, jednak na stanowiskach zostanie, bo to jest po prostu bardzo duża odpowiedzialność i ogrom pracy – kontynuowała.

Dziennikarka zwróciła uwagę, że Magdalena Biejat sama planuje zmienić miejsce pracy. W wyborach parlamentarnych w 2023 roku wywalczyła mandat w Senacie, a kilka dni temu oficjalnie zainaugurowała swoją kampanię przed wyborami, w których ubiega się o fotel prezydenta Warszawy. – Biorę odpowiedzialność za moich wyborców, za Lewicę, za to, jak ma wyglądać przestrzeń publiczna i w ogóle demokracja. Moja gotowość do tego, żeby startować na prezydenta Warszawy, jest częścią tej odpowiedzialności – stwierdziła Magdalena Biejat.

Jak zaznaczyła, jest mieszkanką Warszawy od wielu lat, a przez ostatnie lata, jeszcze jako posłanka, „była bardzo silnie zaangażowana w kwestie warszawskie”. – Kiedy przyszło do decydowania o tym, kto ma kandydować na prezydenta Warszawy ze strony Lewicy, z poparciem ruchów miejskich, bo to dla mnie również jest szalenie ważne, to zdecydowaliśmy, że będę to ja, bo widzieliśmy, że tego oczekują też wyborcy – podsumowała kandydatka.

Czytaj też:
PiS chce zmarginalizować ziobrystów? „W Brukseli będzie czekało na nich jedno miejsce”
Czytaj też:
Słowa Putina uspokoiły Polaków? Chodzi o konkretną deklarację