Część uczelni wycofuje się z pobierania nielegalnych opłat za egzaminy poprawkowe i dyplomowe. Inne zatrudniają kosztownych prawników i dalej kasują studentów – alarmuje "Metro".
Znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym daje prawo studentom podejścia bez dodatkowych opłat do egzaminu poprawkowego, warunkowego i obrony dyplomu. Studenci nie muszą też płacić za wpisanie na kolejny semestr i wydanie suplementu dyplomu. Jednak, jak wynika z maili od czytelników "Metra", co najmniej 21 uczelni uparcie domaga się pieniędzy od żaków, o czym gazeta pisała już pod koniec lutego. Co więcej - do walki ze studentami uczelnie ściągają prawników i zatrudniają kancelarie prawne.
Interwencje resortu nauki na razie nie przyniosły skutku. Departament nadzoru zapewnia, że do szkół wysłał listy z prośbą o wyjaśnienia. - Czekamy na stanowisko władz uczelni - mówi Barbara Wierzbicka z ministerstwa. Tymczasem Robert Pawłowski, rzecznik praw studenta, postanowił zwrócić się bezpośrednio do rektorów - 26 marca prześle list do szefa Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich - zrzeszającej ponad 200 niepublicznych placówek - z prośbą, by zdyscyplinował naruszających prawo.