Rosyjski mistrz tyczki zabił, zrzucił winę na przyjaciela i... pojedzie na olimpiadę?

Rosyjski mistrz tyczki zabił, zrzucił winę na przyjaciela i... pojedzie na olimpiadę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wicemistrz olimpijski w skoku o tyczce z Pekinu Rosjanin Jewgienij Łukianienko jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego oraz o zapłacenie przyjacielowi za to, że wziął winę na siebie.
Według dziennika "Moskowskij Komsomolec" do wypadku doszło w  sierpniu 2009 roku w okolicach Krasnodaru w południowej Rosji. Łukianienko, będąc pod wpływem alkoholu, doprowadził do kraksy, w wyniku której zginęła kobieta w ciąży, a ówczesna narzeczona sportowca Anna Klimienko doznała tak poważnych obrażeń, że do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Klimienko twierdzi, że tyczkarz przekonał pasażera i swojego przyjaciela Aleksieja Liaczenkę, by ten przyznał się, że to on siedział za  kierownicą. Klimienko postanowiła przerwać milczenie w tej sprawie, ponieważ były narzeczony szybko przestał płacić za jej rehabilitację.

Prokurator Julia Lebiediewa, obecna na miejscu wypadku, nie ma  żadnych wątpliwości co do tego, kto był kierowcą. - Po pierwszych rozmowach na gorąco zorientowałam się, że to Jewgienij Łukianienko prowadził samochód - powiedziała dziennikowi "Moskowskij Komsomolec". Blisko trzy lata po wypadku proces jeszcze się nie rozpoczął i nikt nie został nawet zatrzymany. Śledztwo zostało wznowione w styczniu. - Nie ma żadnego bezpośredniego dowodu, kto prowadził auto. Można byłoby poddać Łukianienkę badaniom na wykrywaczu kłamstw, ale to dla sądu nie byłby jednak dowód - tłumaczył prowadzący śledztwo Nikołaj Kołonicki.

27-letni Łukianienko, srebrny medalista olimpijski z Pekinu i halowy mistrz świata z Walencji (2008), ma wystartować w igrzyskach w Londynie. Rekord życiowy - 6,01 - ustanowił w 2008 roku w Bydgoszczy.

PAP