Większość ofiar pochodzi z wyspy Mindanao, która jest jednym z trzech najciężej doświadczonych przez kataklizm obszarów. Władze podkreślają, że żywioł zebrał najkrwawsze żniwo w piątek. Ich zdaniem nie bez znaczenia jest fakt, że wiele osób zignorowało ostrzeżenia pogodowe i pozostało na terenach uznawanych za szczególnie zagrożone – w pasie nadmorskim i nad brzegami rzek.
– Wiele osób zostało po prostu wessanych do morza, bo poziom wody szybko rósł z powodu wysokiego przypływu – komentował filipiński urzędnik z agencji ds. katastrof naturalnych Luis Ochotorena. – Nigdy nie stosowali się do ostrzeżeń – powiedział o mieszkańcach, dodając, że zignorowali oni powagę zagrożenia, sądząc że opady nie będą poważne.
Na terenach szczególnie dotkniętych przez kataklizm pomaga wojsko i straż. Oprócz wysokiego poziomu wód zagrożenie stanowią też lawiny błotne. – Wciąż staramy się potwierdzić doniesienia o jednej z wiosek, która znalazła się pod hałdami błota – poinformował przedstawiciel lokalnej administracji z miasta Tubod na południowym zachodzie kraju.
Tropikalny burzom, które szaleją nad Filipinami, towarzyszy porywisty wiatr wiejący w porywach do 125 km/h. Sytuacja ma się poprawić dopiero około poniedziałku.