Hidżab dla biegaczek, który przypomina tradycyjne muzułmańskie nakrycie głowy, pojawił się w sprzedaży w Maroku. To tam Decathlon stworzył ofertę dla wyznawczyń Allaha, które chcą pozostać aktywne i ćwiczyć w ubraniach wyprodukowanych z myślą o sportowcach. Właściciele francuskiego oddziału najwyraźniej stwierdzili, że w ich ojczyźnie podobne rozwiązanie także może się sprawdzić. BBC podaje, że rzeczywistość okazała się zgoła inna.
Zniewagi, ataki i krytyka
Po tym, jak Decathlon ogłosił swoje plany, firma spotkała się z krytyką wielu środowisk. Część polityków podtrzymywała, że hidżab dla biegaczek stoi w kontrze do świeckich wartości, a wtórowali im ustawodawcy sugerujący, by ogłosić bojkot sklepów tej marki. Sieciówka otrzymała takża ponad 500 wiadomości oraz telefonów od niezadowolonych klientów. Pojawiły się doniesienia o znieważanych pracownikach Decathlonu oraz o fizycznych atakach na osoby pracujące w sklepach tej firmy.
W rozmowie z RTL swój punkt widzenia przekazała minister zdrowia, Agnes Buzyn. Polityk podkreśliła, że chociaż produkty tego typu nie są zakazane we Francji, to „jest to wizja kobiet, której nie podziela”. – Wolałabym, by francuska marka nie promowała takich nakryć głowy – dodała. Wtórowała jej rzeczniczka Emmanueala Macrona, Aurore Berge. „Moim wyborem jako kobiety i obywatela będzie brak zaufania dla marki, która odcina się od naszych wartości” – napisała na Twitterze.
Co na to Decathlon? „Nasz cel jest prosty: zaoferować kobietom, które często biegają w niewygodnych hidżabach przystosowany do tego produkt, bez osądzania” – napisała firma w mediach społecznościowych. Ostatecznie sieć zdecydowała się na porzucenie pomysłu wprowadzenia hidżabu do sprzedaży na terenie Francji. Jako powód podano „falę zniewag” oraz „bezprecedensowych gróźb”, z jakimi spotkała się obsługa sklepów.
Czytaj też:
Pięściarki będą mogły walczyć w hidżabach i strojach zakrywających całe ciało