Putin podpisał dekret o niepodległości dwóch republik w Donbasie. Co to oznacza?

Putin podpisał dekret o niepodległości dwóch republik w Donbasie. Co to oznacza?

Prezydent Rosji Władimir Putin
Prezydent Rosji Władimir Putin Źródło: Newspix.pl / Aleksey Nikolskyi
Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości tzw. republik ludowych, powołanych przez separatystów w Donbasie. Na ruch prezydenta Rosji zareagowali już ukraińscy i niemieccy politycy.

21 lutego w godzinach wieczornych Władimir Putin wygłosił orędzie do narodu. Prezydent Rosji stwierdził, że Ukraina jest integralną częścią rosyjskiej historii. Przywódca zaznaczył, że współczesna Ukraina została stworzona przez sowiecką Rosję.

Po długim, historycznym wywodzie i kuriozalnych sugestiach m.in. że „Ukraina pracuje nad własną bronią nuklearną” a „Półwysep Krymski zdecydował, że chce być razem z Rosją”, Władimir Putin poinformował, że podjął decyzję o podpisaniu dekretu ws. Donbasu. - Ta decyzja powinna być podjęta dawno temu, by uznać niepodległość i niezależność Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej - powiedział Władimir Putin, ogłaszając, że Rosja uznaje niepodległość separatystycznych republik.

Putin w obecności kamer podpisał dekret w tej sprawie, a byli przy tym także przywódcy separatystycznych republik - Denis Puszylin (przywódca DRL) oraz Leonid Pasiecznik. Z nimi rosyjski prezydent podpisał natomiast umowy o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy. Eksperci podkreślają, że republiki te formalnie wciąż stanowią integralną część Ukrainy, a zatem nie można podpisywać z nimi żadnych traktatów międzynarodowych.

Putin podpisał dekret o niepodległości dwóch republik w Donbasie

Decyzja Władimira Putina oznacza, że po raz pierwszy Rosja oficjalnie oświadczyła, że nie uważa Donbasu za część Ukrainy. Tym samym Moskwa niejako otwarła dobie drogę do wysłania wojska do Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL). „Interwencja miałaby być uzasadniana tym, że Rosja interweniuje, ponieważ jako sojusznik chce chronić obie republiki przed Ukrainą” - pisze agencja Reutera.

Agencja Reutera dodaje powołując się na informacje uzyskane z linii frontu na wschodzie Ukrainy, że ostrzał ciężkiej broni ze strony separatystów wspieranych przez Rosję nasilił się, aby sprowokować totalny konflikt. W związku z tym coraz bardziej nasilają się obawy, że Kreml tylko szuka pretekstu, aby doprowadzić do eskalacji konfliktu.

Dziennikarze przypomnieli, że członek rosyjskiego parlamentu i były przywódca polityczny Doniecka Aleksander Borodaj już przed miesiącem zapowiadał, że separatyści zwrócą się do Rosji o pomoc w odzyskaniu kontroli nad częściami regionów donieckiego i ługańskiego, które wciąż znajdują się pod kontrolą sił ukraińskich. „Gdyby tak się stało, mogłoby to doprowadzić do otwartego konfliktu zbrojnego między Rosją a Ukrainą” - czytamy.

Ukraina reaguje na ruch Rosji

Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca zaznaczył, że „uznanie niepodległości obwodu Ługańskiego i Donieckiego będzie potwierdzeniem okupacji Ukrainy oraz złamaniem ustaleń mińskich”. – Kiedy uzna się niepodległość tych republik, potem będą prosić o wsparcie militarne i wprowadzą stojące tam od 8 lat wojsko, wówczas będą prawne podstawy, żeby stacjonowali tam rosyjscy żołnierze – zauważył Deszczyca na antenie TVN24. – Jeżeli pozwolimy Putinowi na przejęcie kontroli nad tymi republikami, to będzie chciał czegoś większego – komentował.

Wcześniej Wołodymyr Zełenski poinformował, że w związku z przebiegiem Rady Bezpieczeństwa Rosji odbył pilne konsultacje z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec. Zwołał również Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.

Niemcy reagują na doniesienia Putina

Biuro niemieckiego polityka przekazało, że kanclerz stanowczo potępił wypowiedź Władimira Putina. Olaf Scholz miał powiedzieć prezydentowi Rosji, że „każdy tego typu ruch będzie równoznaczny z jednostronnym naruszeniem porozumień mińskich mających na celu zakończenie konfliktu we wschodniej Ukrainie”. Jednocześnie polityk wezwał Władimira Putina do wycofania wojsk rosyjskich z ukraińskiej granicy i deeskalacji sytuacji na wschodzie Ukrainy.

Z kolei Emmanuel Macron zwołał specjalne spotkanie, które ma być poświęcone bezpieczeństwu narodowemu. Pałac Elizejski przekazał, że głównym tematem rozmów będzie kryzys na Ukrainie.

Przywódcy ŁRL i DRL z apelem do Kremla

15 lutego rosyjska Duma zwróciła się do prezydenta kraju Władimira Putina z apelem, by uznał niepodległość Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej (to nieuznawane przez opinię międzynarodową twory na wschodniej Ukrainie, powołane przez prorosyjskich separatystów).

21 lutego Denis Puszylin, „głowa państwa” Donieckiej Republiki Ludowej, oraz Leonid Pasiecznik – jego odpowiednik w Ługańskiej Republice Ludowej, zaapelowali do Kremla, by Moskwa uznała ich niepodległość. Te apele samozwańczych przywódców pojawiają się nieprzypadkowo, bo na dzień przed wspólnymi obradami rosyjskiej Rady Federacji i Dumy Państwowej.

Ponadto, tego samego dnia Rosja zwołała Radę Bezpieczeństwa, która o dziwo była transmitowana na żywo. Dzięki temu Zachód mógł usłyszeć, jak wiceszef administracji prezydenta Putina Dmitrij Kozak stwierdził, że „ani Ukrainie, ani Zachodowi, Donbas nie jest potrzebny”.

Czytaj też:
Waszyngton gotów uderzyć w rosyjskie banki, jeśli dojdzie do konfliktu. Wyciekły tajne ustalenia

Źródło: Reuters