Rosyjscy propagandziści wściekli po zniszczeniu krążownika Moskwa. Chcą odwetu

Rosyjscy propagandziści wściekli po zniszczeniu krążownika Moskwa. Chcą odwetu

Krążownik rakietowy Moskwa
Krążownik rakietowy Moskwa Źródło:Wikimedia Commons
Utrata flagowego okrętu Floty Czarnomorskiej to dla Rosji spory cios. Świadczy o tym chociażby reakcja dziennikarzy propagandowych mediów, którzy domagali się m.in. odwetowego zbombardowania Kijowa.

W środę w godzinach wieczornych pojawiły się pierwsze doniesienia o pożarze, który wybuchł na krążowniku rakietowym „Moskwa”. Następnego dnia sekretarz prasowy sztabu operacyjnego Odeskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Siergiej Braczuk przekazał więcej informacji w sprawie. Poinformował, że krążownik został trafiony z przeciwokrętowego pocisku manewrującego krótkiego zasięgu Harpoon. Jest to broń amerykańskiej produkcji. Początkowo podawano, że użyty został pocisk ukraińskiej produkcji – Neptun.

Głos w sprawie zabrała również strona rosyjska. Dmitrij Pieskow powiedział, że  został poinformowany o „pożarze" na krążowniku rakietowym „Moskwa”, ale jednocześnie odmówił udzielenia informacji na temat reakcji przywódcy. – Nie mogę wam nic powiedzieć. Jeśli chodzi o stronę wojskową, raporty są regularnie przekazywane głównodowodzącemu – powiedział rzecznik prezydenta Federacji Rosyjskiej, cytowany przez portal RBK.

Rosyjska propaganda wściekła za zniszczenie krążownika Moskwa

Mimo iż Rosjanie utrzymują, że wszystkiemu winny był jedynie pożar, to reakcje moskiewskich propagandzistów wskazywałyby na co innego. Obwijają oni bowiem stronę ukraińską i pokazują silne emocje w programach telewizyjnych.

Analizująca rosyjskie media dziennikarka Julia Davis podkreślała, że w jednym z programów zarówno goście jak i prowadzący wzywali rosyjską armię do ostrego odwetu. Padł pomysł zbombardowania Kijowa. Ktoś inny chciał zniszczenia ukraińskiej kolei. Postulowano też, by uniemożliwić zachodnim przywódcom wizyty w stolicy Ukrainy.

Pentagon: Rosyjskie okręty wycofały się na bezpieczną odległość

Rzecznik Pentagonu John Kirby w czwartek 14 kwietnia zapewniał już, że krążownik Moskwa wcale nie zatonął, lecz dopłynął do bazy w Sewastopolu na Krymie. Podkreślał, że uszkodzenia okrętu są znaczne. W chwili wybuchu okręt miał znajdować się około 100 kilometrów od wybrzeża, był więc w zasięgu ukraińskich rakiet przeciwokrętowych Neptun. Stany Zjednoczone nie potwierdziły, że Ukraińcy trafili w rosyjski statek. Zwrócili jednak uwagę na fakt, że wszystkie rosyjskie jednostki wycofały się na odległość 150 km od brzegów Ukrainy.




Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport


Czytaj też:
Rozłam wśród współpracowników Putina? „Pieskow otrzymuje listy z pogróżkami”