Przerażające wspomnienia anestezjologa z Mariupola. „Przywożono martwe dzieci, które nie zdążyły dotrzeć do szpitala”

Przerażające wspomnienia anestezjologa z Mariupola. „Przywożono martwe dzieci, które nie zdążyły dotrzeć do szpitala”

Szpital w Mariupolu, zdjęcie ilustracyjne
Szpital w Mariupolu, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Wikimedia Commons / armyinform.com.ua
29-latek, który pracował w szpitalu w Mariupolu wspomina, że wiele osób zginęło na stołach operacyjnych. Przez bombardowania brakowało prądu, a pacjenci przestali otrzymywać tlen.

Anton Hrycunow to anestezjolog, który pracował w szpitalu dziecięco-położniczym w Mariupolu. Potem wybuchła wojna i został tam jeszcze przez trzy dni. Rosjanie na początku marca zbombardowali budynek. 29-latek pracował już wtedy w szpitalu wojskowym, ale i na ten budynek spadły bomby. Łącznie był tam przez trzy tygodnie. W połowie kwietnia mężczyźnie udało się opuścić Mariupol. W rozmowie z portalem Hromadske podzielił się swoją historią.

Hrycunow opowiadał, że podczas jednego z nalotów trafiono w oddział reanimacyjny, który zawalił się do piwnicy. Wówczas pacjenci zaczęli być przenoszeni do jej nienaruszonej części. Anestezjolog wspominał, że pomógł jednej dziewczynie, która mieszkała w pobliżu szpitala. Została ranna, kiedy wyszła ze schronienia, aby przygotować coś dzieciom do jedzenia. Kobiecie trzeba było amputować nogę.

Wojna na Ukrainie. Wspomnienia anestezjologa z Mariupola

29-latek mówił, że podczas wojny widział wiele przerażających historii. Do jego szpitala przywożono wiele rannych dzieci z urazami głowy i klatki piersiowej oraz dzieci, które nie przeżyły, bo nie zdążyły dotrzeć do placówki. Hrycunow zaznaczył, że najtrudniej było powiedzieć rodzicom, że ich dziecko nie żyje. Mężczyzna przyznał, że z powodu nalotów wiele osób zginęło na stołach operacyjnych. Bombardowania spowodowały braki w dostawie prądu, a pacjenci przestali otrzymywać tlen.

Anestezjolog przyznał, że otrzymał propozycję przejścia do personelu medycznego w Azowstalu, ale obawiał się, że się stamtąd nie wydostanie. Odmówił, bo był cywilem. Wówczas Hrycunow postanowił wrócić do domu. Wspomina, że podczas powrotu widział porozrywane ludzkie ciała i Rosjan strzelających do cywilnego auta, w którym znajdowali się ludzie.

Wojna Rosja-Ukraina. Anton Hrycunow o ucieczce

29-latek stwierdził, że Buriaci i Dagestańczycy są bardziej surowi i dokładniej sprawdzają ludzi. Mężczyzna przez miesiąc mieszkał w swoim domu, gdzie w jednym z pokoi była pęknięta ściana. Relacjonował, że przykryli ją dywanem. Było zimno, ale można było przetrwać. Według Hrycunowa istniał problem z wodą, którą trzeba było przynosić z rzeki.

Raport Wojna na Ukrainie Otwórz raport

Anestezjolog opowiedział również o ucieczce, która była utrudniona, bo jego auto zostało spalone. Jego rodziców w końcu udało się ewakuować dzięki sąsiadowi. Ojciec Hrycunowa dał Rosjanom 300 dolarów łapówki, aby go przepuścili. Udało się tylko dlatego, że był inwalidą.

Czytaj też:
Część żołnierzy rosyjskich wycofuje się z Mariupola. Nie są kierowani do Rosji

Źródło: Hromadske