Żonie urwało rękę, stracił dom, psa rozerwało, drugi ogłuchł. Pół obwodu wciąż pod okupacją

Żonie urwało rękę, stracił dom, psa rozerwało, drugi ogłuchł. Pół obwodu wciąż pod okupacją

Wołodymyr Chmiel przed zniszczonym domem
Wołodymyr Chmiel przed zniszczonym domem Źródło: Wprost / Karolina Baca-Pogorzelska
Wołodymyr Chmiel w ataku rakietowym we wsi Komyszuwacha stracił dom. Jego żonie urwało rękę. Psa rozerwało, drugi ogłuchł. Na domy Pawła i Jarosława w Zaporożu spadły resztki zestrzelonej rakiety. – Tu był pokój mojej córki, na szczęście rodzina wyjechała – mówi Jarosław. Obwód zaporoski jest w połowie okupowany przez Rosjan. Mimo to, jest pierwszym bezpiecznym przystankiem dla Mariupolców ewakuowanych z Azowstali. We wtorek przyjechało ich 156.

Z Dniepra do Zaporoża świetną drogą jedzie się około godzinę. Mimo to niebo, a ziemia. Dlatego uchodźcy ze wschodu wybierają Dniepr albo nawet dalsze rejony kraju, a Zaporoże traktują tylko jako przystanek. Tu bowiem zdecydowanie częściej są w stanie dolecieć rosyjskie pociski, a ponadto 40-50 proc. obwodu jest pod rosyjską okupacją.

– W naszym obwodzie jest pięć rejonów i tylko jeden jest całkowicie wolny od Rosjan, zaporoski. A to wszystko zasługa Mariupola i jego heroicznej obrony, także w zakładach Azowstal. Oni wzięli całe uderzenie na siebie i dali nam dwa miesiące na przygotowanie. Oni nas uratowali, bo Zaporoża już by nie było – mówi „Wprost” Ołeh Burjak, szef zaporoskiej państwowej administracji regionalnej.

Dlatego Zaporoże pomaga jak może uciekinierom z Mariupola.

Źródło: Wprost