Nasz człowiek w Moskwie

Nasz człowiek w Moskwie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk był doskonały. Bez wrogości, ale i zbytniego kapitulanctwa, z ofertą dialogu i kompromisu – z chęcią przeprowadzenia takiej zwykłej międzyludzkiej rozmowy – zjawił się w Moskwie.
Naszej delegacji nie było łatwo. Rosjanie prowokowali i wyprowadzali na manowce. Ale byliśmy twardzi. Przetrwaliśmy i wróciliśmy. Mamy sukces!

Kurz opadł i okazuje się, że nie uzyskaliśmy nic. W atmosferze uśmiechów przedstawiliśmy sobie stanowiska. Zrobiliśmy coś, co publicznie czynimy od lat. I gdybyśmy żyli w innych czasach, tak tę wizytę należałoby zinterpretować. Ale żyjemy w czasach miłości – Donald Tusk skazany jest na sukces, i dlatego go osiąga. Nic to, że dziś tylko i wyłącznie od Kremla zależy stan relacji polsko-rosyjskich. Nic, że w Rosji trwa właśnie kampania wyborcza, i że przy spadających notowaniach Putina w Europie, warto pokazać dobrą wolę. Ominęliśmy Kijów i wybraliśmy Moskwę. Przy czym zanim się tam zjawiliśmy dostaliśmy po twarzy od Rogozina i Kosaczowa: jeśli chcecie tarczy, liczcie się z tym, że będziecie naszym celem wojskowym - usłyszeliśmy. Ale my jechaliśmy do Moskwy, bo Donald Tusk potrzebował sukcesu w wojnie z prezydentem. Polityka zagraniczna jest dziś główną osią sporu PiS-PO, więc sprowadza się ona do uścisków i uśmiechów.

Jak napisał jeden z internautów, z wizyty Tuska w Moskwie mamy tyle, ile psy miały z lotu Łajki w kosmos. I miałby rację, gdyby nie fakt, że odzyskaliśmy Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze.