Mołdawski koktajl

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premierem Mołdawii ponownie została Zainaida Grecianii. Nie dane jej jednak będzie długo cieszyć się funkcją. W najbliższych dniach urzędujący prezydent, Władimir Woronin ogłosić ma decyzję o rozwiązaniu niedawno powołanego parlamentu. Powodem jest dwukrotne fiasko w wyłonieniu przez legislaturę nowej głowy państwa (którą, według planów komunistów, miała zostać właśnie Grecianii).
Kryzys polityczny w Mołdawii trwa od kwietnia, kiedy niezadowoleni z korzystnych dla partii komunistycznej wyników głosowania, młodzi ludzie zaatakowali budynki rządowe. Choć w Kiszyniowie ucichły już odgłosy ulicznych demonstracji, atmosfera w państwie jest nadal napięta.

Kolejne wybory niosą ze sobą ryzyko jeszcze większej polaryzacji mołdawskiego społeczeństwa, a nawet dziś, zażarci przeciwnicy władzy gotowi są pójść na noże z jej zaprzysięgłymi zwolennikami. Jeśli dodać do tego narastającą frustracją z powodu pogarszającej się sytuacji gospodarczej państwa (budżet Mołdawii, jednego z najbiedniejszych państw Europy, zasilali rozrzuceni po bogatych państwach ekonomiczni emigranci, którzy dotkliwie odczuli skutki globalnej recesji) otrzymamy niebezpieczną mieszankę - łatwopalną, jak „koktajl Mołotowa".

Większość mieszkańców Mołdawii nie potrafi sobie racjonalnie wytłumaczyć, co dzieje się z ich krajem od tegorocznej wiosny. Wersji wyjaśniających niespodziewanie gorące powyborcze protesty, jest co najmniej kilka. Dominuje teoria spiskowa – przekonanie o obcej czyli rumuńskiej, rosyjskiej lub amerykańskiej (niepotrzebne skreślić) ingerencji w wewnętrzne sprawy spokojnej i łagodnej krainy winem płynącej.

Woronin i Grecianii liczą, że ceniący sobie spokój Mołdawianie dadzą się przekonać, że tylko partia komunistyczna jest w stanie zapewnić "małą stabilizację" i masowo oddadzą na nich głosy w przedwczesnych wyborach parlamentarnych. Krok jest ryzykowny – jeśli im się nie uda, koktajle Mołotowa pójdą w ruch.