Sarkozy przyznaje się do błędów

Sarkozy przyznaje się do błędów

Dodano:   /  Zmieniono: 
J.Marczewski/Wprost
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy, krytykowany często za "jedynowładztwo" i nadmierną pewność siebie, pokazuje odmienne oblicze; w wywiadzie opublikowanym w czwartek w tygodniku "Le Nouvel Observateur" szef państwa po raz pierwszy przyznał, że w czasie swojej prezydentury popełnił błędy.

Francuski tygodnik zamieścił obszerną, liczącą kilka stron, rozmowę z  Sarkozym, będącą swoistym bilansem dwóch pierwszych lat jego rządów.

Pytany przez dziennikarzy opozycyjnej gazety, czy nie popełnił żadnych błędów w czasie swej prezydentury, prezydent odpowiedział: "Z pewnością je popełniłem. Czy wszystko, co mi zarzucano, było niesłuszne? Nie".

Następnie wyjaśnił, że potrzebował czasu, by - jak mówi - "wznieść się do  poziomu stanowiska, które właściwie przekracza możliwości człowieka".

W długiej rozmowie Sarkozy wyraża żal, że w przeszłości dał się "ponieść", odpowiadając bardzo ostro swoim krytykom, zwłaszcza medialnym. "Prezydent Republiki nie ma nigdy racji, gdy jest agresywny. Ciągle o tym myślę..." -  zauważa.

"Może mi się zdarzyć, że uznaję krytykę za niesprawiedliwą, czy przesadną. Ale w gruncie rzeczy wiem dobrze, że jest w niej zawsze element prawdy. To  właśnie chcę teraz brać pod uwagę" - podkreśla.

W innym miejscu wywiadu Sarkozy tłumaczy się z głośnego incydentu, kiedy to  podczas wizyty na targach rolniczych słowami "spadaj, palancie" zareagował wobec mężczyzny, który nie chciał podać mu ręki.

"Nie mogę reagować jak zwykły obywatel, nawet jeśli ma to miejsce na Salonie Rolnictwa!" - twierdzi dziś "skruszony" szef państwa.

Naciskany przez dziennikarzy Sarkozy przyznaje także, że błędem było jego ostentacyjne upodobanie do luksusu, np. świętowanie wyborczego zwycięstwa w  jednej z najdroższych paryskich restauracji "Le Foquet's".

"Jest czymś normalnym, że wymaga się od prezydenta Republiki, by był powściągliwy i przejrzysty" - uważa teraz, po ponad dwóch latach prezydentury, Sarkozy.

Mimo tego swoistego "aktu skruchy" francuski prezydent przez niemal całą rozmowę obstaje zdecydowanie przy słuszności swojej polityki. Za dotychczasowe osiągnięcia uznaje ukrócenie przywilejów emerytalnych niektórych grup zawodowych, np. kolejarzy oraz reformy uniwersytetów i szpitali.

Sarkozy zdecydowanie zaprzecza zarzutom, że pod wpływem kryzysu i fali protestów społecznych zamierza wycofać się z dalszych reform. "Reformy będą kontynuowane. Ale muszę brać pod uwagę krytykę, próby, porażki, by starać się robić je (reformy) lepiej" - podkreśla francuski szef państwa.

ND, PAP