"Ruch oporu w Afganistanie rośnie w siłę"

"Ruch oporu w Afganistanie rośnie w siłę"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W trakcie konfliktu, w którym przeciwnikiem nie jest regularna armia, lecz ruch oporu, nie da się uniknąć zasadzek. Jedynym sposobem na zmniejszenie zagrożenia żołnierzy jest aktywniejsza postawa wywiadu - w taki sposób prof. Stanisław Koziej, były wiceminister obrony narodowej skomentował wczorajszy atak talibów na polski patrol w Afganistanie. W ataku zginął dowódca patrolu kpt. Daniel Ambroziński

Zdaniem Kozieja atak na Polaków to oznaka rosnącej siły ruchu oporu, który wzbogaca się o nowe doświadczenia i umiejętności taktyczne, które pozwalają na organizowanie działań dużych formacji partyzanckich. Koziej zwrócił uwagę, że talibowie "opanowują coraz bardziej złożony technicznie sprzęt, o czym świadczą ostatnie informacje o ostrzeliwaniu śmigłowców".

Walka o rząd dusz

Emerytowany generał uważa, że atak może mieć związek ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, które zaplanowano na 20 sierpnia: - W tych atakach chodzi nie tyle o zadanie strat wojskom ISAF, ile o zademonstrowanie miejscowej ludności, że talibowie są obecni i panują nad sytuacją. Nie warto więc iść do wyborów, a jeśli już, to należy głosować na kandydatów wskazanych przez talibów. Zdaniem Kozieja w Afganistanie toczy się obecnie walka o "rząd dusz" między wojskami koalicji a ugrupowaniami talibów.

Nadzieja w wywiadzie

Czy wojska koalicyjne mogą w jakiś sposób ograniczyć liczbę ataków na swoich żołnierzy? Zdaniem generała jest to dość trudne: - To wojna niesymetryczna, wojska regularne są w trudniejszej sytuacji niż w razie konfliktu z inną regularną armią. Ryzyka zasadzek i napadów nie da się uniknąć. Były wiceminister obrony jedyną nadzieję na poprawę bezpieczeństwa żołnierzy widzi w działaniach wywiadu: - Należy zbierać informację wśród talibów, co jest najtrudniejsze, prowadzić rozeznanie wśród miejscowej ludności i stosować takie wyrafinowane środki techniczne, jak bezpilotowe samoloty rozpoznawcze.

Koziej podkreślił również, że "bardzo ważna jest odpowiednia selekcja kandydatów do sił afgańskich - wojska i policji, aby do tych formacji nie dostawali się talibowie". Według generała nie ulega wątpliwości, że w afgańskiej policji służą nie tylko agenci talibów, ale i sami talibowie, którzy uzyskują informacje o ćwiczeniach, przemarszach i działaniach afgańskich sił bezpieczeństwa.

Rozmawiać z talibami

Receptę na stabilizację sytuacji w Afganistanie Koziej widzi przede wszystkim w działaniach innych niż operacje wojskowe. Zdaniem Kozieja należy wspierać starania prezydenta Baracka Obamy o zaangażowanie Rosji, Chin i sąsiadów Afganistanu. Według generała należy również podjąć rokowania z talibami: - W polityce wewnętrznej Afganistanu trudno sobie wyobrazić rozwiązanie bez podjęcia rozmów z tymi, którzy są po przeciwnej stronie. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, przeciwnie, należy wyszukiwać różnice między różnymi składowymi ruchu oporu. Trzeba pogodzić się z tym, że jedynym sposobem na rozwiązanie konfliktu jest decentralizacja i przeciąganie na swoją stronę lokalnych watażków. Zdaniem generała jakiekolwiek próby utworzenia scentralizowanej władzy w Afganistanie są skazane na klęskę. - Żaden prezydent nie będzie rządził całym krajem - uważa Koziej.

PAP, arb