"Strzelali do nas jak do psów. Przez 20 minut musieliśmy kryć się pod siedzeniami" - powiedział Dossevi. Wyjaśnił, że napastnicy byli zakapturzeni i "uzbrojeni po zęby". "Nie chcemy grać w Pucharze Narodów Afryki. Myślimy o naszych kolegach - zostali zaatakowani gdy jechali grać w piłkę. To odrażające" - dodał Dossevi.
Zespół Togo był w drodze do Angoli z Kongo, gdzie przygotowywał się do turnieju. Ich pierwszym rywalem w PNA ma być w poniedziałek Ghana. "Nie powinni byli jechać autokarem tylko lecieć samolotem. To niebezpieczny rejon. Co gorsza - nie poinformowali organizatorów o trasie przejazdu" - wyjaśnił Ameyi.
Do zamachu przyznało się jedno z lokalnych ugrupowań walczących z rządem. Jak wyjaśniono w oświadczeniu opublikowanym przez portugalską agencję Lusa celem napaści nie byli piłkarze, a eskortujący ich funkcjonariusze. Przedstawiciele Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej zapewnili, że mimo ataku turniej odbędzie się w planowanym terminie.
PAP, dar