Wyspa Południowa: silne wstrząsy, ogromne szkody, ale bez ofiar

Wyspa Południowa: silne wstrząsy, ogromne szkody, ale bez ofiar

Dodano:   /  Zmieniono: 
Christchurch (fot. P. Stalder/Wikipedia) 
Wiele osób rannych, w tym dwie ciężko, oraz zniszczone domy, samochody i mosty - to wstępny bilans silnego trzęsienia ziemi, które w sobotę nad ranem (czasu miejscowego) nawiedziło nowozelandzką Wyspę Południową. W rejonie kataklizmu wprowadzono stan wyjątkowy.
- Szkody są przerażające. Mogę tylko powiedzieć, że to cud, iż nikt nie stracił życia - powiedział premier Nowej Zelandii John Key na miejscu trzęsienia ziem.

Wstrząsy miały siłę 7,2 stopnia w otwartej skali Richtera. Najbardziej dotknięte nimi zostało miasto Christchurch na Wyspie Południowej, drugie co do wielkości miasto Nowej Zelandii, z 380 tysiącami mieszkańców. Epicentrum znajdowało się na głębokości 16,1 km pod poziomem morza i 31 km na północny zachód od Chritschurch.

Władze wprowadziły w mieście stan wyjątkowy i godzinę policyjną od 7 wieczorem do 7 rano.

Rannych zostało wielu ludzi, ale poważnie jedynie dwóch. Pozostali mają niegroźne potłuczenia, zadrapania lub złamania. Według przedstawicieli obrony cywilnej, niska liczba ofiar wynika z pory, w jakiej doszło do trzęsienia - 4.35 rano (18.35 w piątek czasu polskiego).

Szkody na 2 mld dolarów

Znacznie poważniejsze są straty materialne. Według wstępnych danych oficjalnych szkody wyniosły 2 mld dol. australijskich (1,1 mld euro). Zniszczone lub uszkodzone są budynki, mosty i samochody. Uszkodzona została także infrastruktura kolejowa. W wielu dzielnicach nie ma bieżącej wody. Przez jakiś czas nie było też prądu, ale dostawy energii zostały już przewrócone w 90 proc. dzielnic. Sieć telefonii komórkowej funkcjonuje bardzo słabo z powodu przeciążenia. Na jakiś czas zamknięto miejscowy port lotniczy, ale już został otwarty. "Cały terminal zaczął się chwiać" - powiedział pewien mężczyzna, który przeżył wstrząsy na lotnisku. Zawieszono kursowanie pociągów do czasu sprawdzenia stanu torów.

- Są wycieki gazu, zniszczenia wodociągów, zalania mieszkań ściekami i dużo zniszczonych kabli oraz słupów energetycznych. Bardzo niebezpiecznie jest teraz wychodzić na ulicę - powiedział inspektor Mike Coleman, apelując do mieszkańców o pozostanie w domach.

W mieście dochodzi do plądrowania sklepów, domów i mieszkań. Na szczęście nie ma zagrożenia tsunami. Z obawy przed kolejnym wstrząsami wielu ludzi koczuje na ulicach.

- Po tych silnych wstrząsach trudno utrzymać spokój wśród mieszkańców. Większość mieszkańców Chistchurch zareagowała właściwie, jeśli nie liczyć kilku ubolewania godnych przypadków kradzieży - powiedział premier.

W Nowej Zelandii dochodzi do około 14 tys. trzęsień ziemi rocznie, ale tylko 100-150 jest wyczuwalnych przez mieszkańców, a około 20 ma siłę przekraczającą 5 stopni. Obecne wstrząsy były najsilniejsze od 70 lat.

pap, em