Arabska wiosna dzieli USA i Arabię Saudyjska

Arabska wiosna dzieli USA i Arabię Saudyjska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Największym politycznym wyzwaniem dla USA jest wypracowanie właściwego podejścia wobec Arabii Saudyjskiej, dążącej do storpedowania "arabskiej wiosny" - sądzi b. doradca znanego mediatora USA Richarda Holbrooke'a (1941-2010) i publicysta Bloomberga, Vali Nasr.

- Wschodzie uważają za naiwne i  niebezpieczne. Jeśli Amerykanie będą ją nadal popierać, to nie mogą liczyć na specjalne więzy z Rijadem (czytaj ropę) - napisał prof. Nasr w  analizie zamieszczonej przez "Bloomberg View".

W czasie niedawnej wizyty w Londynie prezydent Barack Obama dał jasno do zrozumienia, iż popiera demokratyczne aspiracje społeczeństw arabskich, napawające saudyjskich władców głębokimi obawami, zwłaszcza że niepokoje społeczne mają miejsce u jej granic - w Jemenie i  Bahrajnie.

- Saudyjczycy szczególnie źle zareagowali na apel Amerykanów o  ustąpienie prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, a kiedy USA nalegały na  władze Bahrajnu, by przystały na reformy, uznali, że polityka Waszyngtonu wprost im zagraża - napisał Nasr ze Szkoły Prawa i  Dyplomacji Uniwersytetu Tafta.

- Ośmielona sukcesem w Bahrajnie (gdzie interwencja wojskowa i  represje położyły kres społecznym protestom na rzecz zmian), Arabia Saudyjska wystąpiła z pomysłem rozszerzenia Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC) o Jordanię i Maroko, mimo iż nie są one eksporterami ropy i nie są nawet położone w Zatoce Perskiej - dodaje.

- Ekspansja GCC przekształciłaby to forum w arabski klub monarchistyczny. Jordania i Maroko uzyskałyby dostęp do dużych zasobów finansowych na ułagodzenie protestów w swych krajach. W zamian musiałyby zarzucić ideę reform i udostępnić swe siły wojskowe do tłumienia protestów, gdyby wybuchły w Zatoce Perskiej - dodał.

Vali Nasr twierdzi, że ta nowa postawa Rijadu jest poważnym wyzwaniem dla USA. Podporządkowanie się saudyjskim żądaniom spowoduje, że Stany Zjednoczone znajdą się wśród przeciwników demokratycznych przemian w  regionie, co długofalowo zaszkodzi ich interesom.

Dla Amerykanów ryzykowne jest także podgrzewanie przez Saudyjczyków napięcia z Iranem (obwinianego przez nich bezpodstawnie o podsycanie protestów społecznych w Bahrajnie, co posłużyło za pretekst do  interwencji zbrojnej w tym kraju pod szyldem GCC - PAP).

Nasr pisze: - Monarchie regionu Zatoki Perskiej nie mają wystarczającego wojskowego potencjału dla wsparcia agresywnej polityki wobec Iranu. Są w tym względzie zależne od poparcia USA. Jeśli próby osaczenia Iranu doprowadzą do wzrostu napięcia w regionie, to interesy USA i sama skala ich wojskowej obecności nieuchronnie wciągnie je w  konflikt - wyjaśnia autor.

Nasr argumentuje, że jeśli Waszyngton uchyli się od konfrontacji z  Arabią Saudyjską, to zaszkodzi swej pozycji w regionie i zniechęci do  siebie opinię publiczną świata arabskiego, na czym politycznie zyska tylko Iran.

- Waszyngton powinien dać jasno do zrozumienia, iż mimo bliskich więzów z Arabią Saudyjską będzie nalegał na reformy nie tylko w Libii, czy Syrii (jak robi to obecnie), ale także w Bahrajnie. USA powinny być gotowe do działań, jeśli monarchia w Bahrajnie nie wstrzyma represji i nie przystąpi do rzeczowego dialogu z opozycją. Ważne jest także uświadomienie Jordanii i Maroka, iż Ameryka popiera ich inicjatywy reformatorskie i źle przyjmie odwrót od nich - podsumował.

Nasr przekonany jest, że eksporterzy ropy regionu Zatoki Perskiej nie  zakłócą dostaw ropy, ponieważ sami są zależni od jej sprzedaży; po to, by mieć profity, muszą ją sprzedawać, potrzebują też Stanów Zjednoczonych dla swego własnego bezpieczeństwa.

em, pap