Słowacy się spisali - mimo gróźb pod adresem rachmistrzów

Słowacy się spisali - mimo gróźb pod adresem rachmistrzów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Na Słowacji zakończył się trwający od 21 maja spis powszechny 2011. Spis wzbudził wiele kontrowersji, a z pracy przy nim, m.in. z powodu gróźb, zrezygnowało wielu rachmistrzów spisowych.
Po raz pierwszy w historii Słowacji w spisie mającym sprawdzić liczbę obywateli kraju, miejsce ich pobytu, a także oszacować wartość ich majątku, można było wziąć za pośrednictwem internetu. Z tej możliwości skorzystało około 10 proc. Słowaków. Większość jednak otrzymywała formularze, które po wypełnieniu przekazywała Urzędowi Statystycznemu (SU). Od samego początku spis zakłócały spory między jego organizatorem, SU, a Urzędem Ochrony Danych Osobowych (UOOU), według którego cenzus - wbrew zapewnieniom statystyków - nie jest anonimowy. Dowodem tego miały być naklejane na formularze identyfikatory, dzięki którym - jak twierdził UOOU - można było dokładnie określić, kogo dotyczą zapisane dane. W spór między urzędami włączyła się Prokuratura Generalna Słowacji, która zażądała od UOOU wycofania swojej opinii.

SU natomiast powoływał się na przyjętą przed trzema laty ustawę o spisie powszechnym i porównywał sytuację na Słowacji m.in. z Republiką Czeską, gdzie do formularza wpisuje się np. imię i nazwisko. Mimo to obawy o brak anonimowości udzieliły się obywatelom i wielu Słowaków niechętnie przyjmowało roznoszących formularze rachmistrzów, inni zaś nie naklejali otrzymanych identyfikatorów. Zdarzyły się też fizyczne ataki na przedstawicieli SU.

Największe trudności ze spisem miała Bratysława. Z pracy na największym blokowisku stolicy, w dzielnicy Petrżalka, zrezygnowała ponad setka rachmistrzów, gdyż bezpośrednio spotkali się z groźbami i agresywną reakcją mieszkańców. Ich frustrację pogłębiał sposób rozliczenia za pracę, gdyż SU płacił od sztuki tylko za wypełnione formularze. Inny problem pojawił się w miejscowościach, gdzie żyje duża mniejszość romska. W mieście Martin, na północy Słowacji, mimo dużego zainteresowania pracą przy spisie, nikt nie chciał pójść rozdawać formularzy Romom. Ostatecznie spis przeprowadzili pracownicy urzędu miasta.

Niechęć obywateli wynikała m.in. z powodów historycznych: na Słowacji spis powszechny wykorzystywany był przez obce władze przeciwko Słowakom, a w czasach komunizmu - przeciw zamieszkującym Słowację mniejszościom. Wyniki wcześniejszych spisów uważane są za zmanipulowane. Szefowa Urzędu Statystycznego Słowacji Ludmila Benkoviczova zapewnia jednak, że mimo utrudnień spis przebiegał "płynnie".

PAP, arb