Obama kłóci się z Kongresem o Libię

Obama kłóci się z Kongresem o Libię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. White House) 
Nasila się spór między Barackiem Obamą a Kongresem w sprawie udziału USA w operacji NATO w Libii. Ustawodawcy uważają, że nie ma ona znaczenia dla interesów narodowych i kosztuje zbyt wiele. Twierdzą też, że prezydent powinien uzyskać zgodę Kongresu na udział amerykańskich żołnierzy w operacji. 10 członków Kongresu, którym przewodzi demokratyczny kongresman Dennis Kucinich, pozwało do sądu administrację Obamy domagając się, by sąd zmusił ją do wycofania sił amerykańskich z Libii. Ma to znaczenie czysto symboliczne, ponieważ sądy nigdy nie interweniują w tego rodzaju sporach.
Republikański przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner zażądał od Obamy wyjaśnień, dlaczego siły USA nadal uczestniczą w  operacji NATO w Libii, chociaż minął okres 90 dni od początku tej akcji.Żądanie Boehnera wynika z uchwalonej w czasie wojny w Wietnamie ustawy nakazującej, by prowadząc wojnę prezydent uzyskał na nią formalną zgodę Kongresu w ciągu trzech miesięcy od rozpoczęcia działań.

Biały Dom przedstawił Kongresowi ponad 30-stronicowy raport o  interwencji w Libii, w którym argumentuje, że w istocie nie jest ona wojną, a więc nie wymaga akceptacji ustawodawców zgodnie ze wspomnianą ustawą. "Operacje amerykańskie nie pociągają za sobą walk albo aktywnej wymiany ognia z nieprzyjacielskimi siłami, ani też udziału amerykańskich wojsk lądowych" - czytamy w raporcie.

W operacji NATO - wynikającej z rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która upoważniła sojusz do ochrony ludności cywilnej w Libii przed atakami sił Kadafiego "wszelkimi niezbędnymi środkami" - uczestniczy tylko lotnictwo USA. W raporcie napisano, że akcja NATO przyniosła postępy w dążeniu do usunięcia od władzy Kadafiego. Przyznano jednocześnie, że udział amerykańskich sił powietrznych kosztuje budżet USA ponad 350 mln dolarów miesięcznie. Ustawodawcy argumentują, że Ameryki nie stać na takie wydatki w sytuacji wysokiego deficytu budżetowego. Zdaniem wielu z nich, USA nie ma wyraźnego interesu we wspieraniu rebeliantów w Libii, zwłaszcza gdy podejrzewa się, że są wśród nich islamscy ekstremiści.

Operacji w Libii sprzeciwiają się nie tylko zwykle bardziej pacyfistycznie nastawieni Demokraci. Dołączyło także do nich wielu Republikanów. Udział USA w operacji libijskiej skrytykowali także niemal wszyscy republikańscy kandydaci na prezydenta, którzy wystąpili w pierwszej debacie telewizyjnej w Rochester w stanie New Hampshire. Komentatorzy zwracają uwagę, że w Partii Republikańskiej następuje teraz stopniowy zwrot ku izolacjonizmowi - niechęci do zamorskich interwencji wojsk USA. Izba Reprezentantów może teoretycznie cofnąć finansowanie operacji libijskiej. W praktyce jednak zwykle nie dochodzi do zablokowania funduszy na wojnę.

PAP, arb