"Chiny zdecydują o tym, kto jest żywym Buddą"

"Chiny zdecydują o tym, kto jest żywym Buddą"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dalajlama XIV (fot. Wikipedia) 
Dalajlama nie ma prawa decydować, kto po jego śmierci przejmie duchowe przywództwo nad Tybetańczykami - podkreślił Pekin przekonując, że wybór następcy przez Dalajlamę XIV będzie nielegalny, bo tytuł ten jest nadawany przez chińskie władze. Dalajlama XIV zadeklarował wcześniej, że nie narodzi się ponownie w Chińskiej Republice Ludowej, jeśli Tybet nie będzie wolny i nikt, w tym Chiny, nie ma prawa wyznaczać jego następcy "dla celów politycznych".
- Tytuł dalajlamy jest nadawany przez władze centralne i jest nielegalny we wszystkich innych przypadkach - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei dwa dni po ogłoszeniu przez Dalajlamę XIV, że zamierza on sam wyznaczyć sposób wyboru swojego następcy. 76-letni duchowy przywódca Tybetańczyków, od 1959 roku przebywający na emigracji poinformował, że kiedy będzie się miał odrodzić, pozostawi jasne, pisemne wskazówki dotyczące tego procesu. Według niego jest mało prawdopodobne, by doszło do tego w ciągu kilku najbliższych lat. Zapowiedział też, że kiedy będzie miał "około 90 lat" poradzi się buddyjskich uczonych, czy instytucja dalajlamy powinna być kontynuowana. - Kiedy zbliżę się do 90 lat poradzę się lamów, Tybetańczyków i innych adeptów buddyzmu tybetańskiego i dokonam oceny instytucji dalajlamy, by wiedzieć, czy powinna być ona utrwalona. Moja decyzja będzie na tym oparta - wyjaśnił.

Według tybetańskiej tradycji mnisi powinni odnaleźć młodego chłopca posiadającego oznaki, że jest on reinkarnacją poprzedniego duchowego przywódcy. Dalajlama XIV mówił jednak w przeszłości o możliwym zerwaniu z tą tradycją i wyborze następcy przed śmiercią lub spośród Tybetańczyków przebywających na uchodźstwie. Zapowiedział też, że jest otwarty na możliwość wyłonienie przyszłego dalajlamy w wyborach.

Chiny rządzą Tybetem od 1950 roku, kiedy wkroczyły tam ich wojska i ogłosili "pokojowe wyzwolenie" kraju. Dalajlama uciekł w 1959 roku do Indii po nieudanym powstaniu. W ostatnim czasie Chiny jeszcze mocniej zacieśniły kontrolę nad tym regionem, obawiając się, by kwestia tybetańska nie zakłóciła procesu przekazania władzy w Pekinie, który ma się zacząć pod koniec przyszłego roku. Chiny w 2007 roku uznały, że wszystkie inkarnacje tzw. żywych Buddów, czyli ważniejszych lamów, muszą mieć zgodę rządu. Tym samym państwo przyznało sobie prawo uznawania dostojników religijnych. Według chińskiej Państwowej Administracji Spraw Religijnych, która ogłosiła te przepisy, wcielenia żyjących Buddów, bez aprobaty rządu lub wydziału ds. religii, są nielegalne i nieważne. Przepisy te ponadto nakazują żywym Buddom "poszanowanie i ochronę zasady jedności państwa".

PAP, arb