- Wprowadzenie prawa, które legalizuje przedstawicielstwo pracowników, to niezwykle pozytywny krok - ocenił przedstawiciel Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) Steve Marshall. To właśnie z MOP konsultowały się władze Birmy przy pracach legislacyjnych. - Choć nie widziałem ostatecznej wersji dokumentu, to jeśli nie zmienił się w stosunku do ostatniego projektu, jest bardzo rozsądny - powiedział Marshall.
Wiceminister pracy Myint Thein powiedział, że nowe przepisy są w dobrze pojętym interesie Birmy, ponieważ zwiększą transparentność i przyciągną zagranicznych inwestorów. Opozycyjna partia Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD), której przywódczynią jest noblistka Aung San Suu Kyi, z zadowoleniem przyjęła nowe prawo, bo, jak ocenia, nastąpił w ogóle jakiś postęp w kwestii praw pracowniczych.
Obserwatorzy ostrzegają jednak przed nadmiernym optymizmem i zalecają, by dopiero po pewnym czasie dokonywać ocen, jak w praktyce wygląda stosowanie nowych przepisów, zważywszy że wielu działaczy pozostaje w więzieniach. Mimo to BBC zauważa, że prawo zezwalające na tworzenie związków zawodowych i strajki może być kolejnym pozytywnym sygnałem płynącym z kraju, w którym dopiero w marcu tego roku rządy objął cywilny - choć popierany przez juntę - rząd.
Władze zawiesiły realizację kontrowersyjnego projektu budowy gigantycznej tamy i hydroelektrowni na północy kraju, wywołującego liczne protesty, m.in. wśród obrońców przyrody. Ponadto na mocy ogłoszonej niedawno amnestii do tej pory zwolniono co najmniej 300 więźniów politycznych.
zew, PAP