Korea - zjednoczenia nie będzie

Korea - zjednoczenia nie będzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niezależnie od tego, kto po śmierci Kim Dzong Ila będzie faktycznie rządził Koreą Północną, nie należy spodziewać się przełomu w relacjach Phenianu ze światem. To równie mało prawdopodobne co zjednoczenie obu Korei.
Niespodziewana śmierć największego i najokrutniejszego współczesnego despoty sprawiła, że wiele osób, szczególnie z Korei Południowej, zaczęło liczyć na przełom w relacjach sąsiedzkich, a nawet na zjednoczenie obu państw. Zjednoczenie pozostaje od lat niespełnionym marzeniem wielu pokoleń Koreańczyków, którzy w wyniku wojny – formalnie nigdy niezakończonej – stracili kontakt ze swoimi rodzinami po drugiej stronie linii demarkacyjnej.

Czy jednak połączenie obu Korei jest w ogóle możliwe? Abstrahując od prawdopodobieństwa uzyskania politycznego przyzwolenia na taki krok, trudno nie zauważyć, że po ponad pięćdziesięciu latach rozłąki oba państwa i społeczności dzieli obecnie przepaść intelektualna, gospodarcza i społeczna. Korea Północna to jedno z najbiedniejszych państw na świecie, niemal permanentnie borykające się z głodem. Korea Południowa to z kolei nowoczesna demokracja liberalna z prężnie rozwijającą się gospodarką (dziesiątą na świecie!).

Mówiąc o ewentualnym zjednoczeniu trzeba mieć na uwadze gigantyczne dysproporcje w zarobkach Koreańczyków – średnia roczna pensja w Korei Północnej to około 200 dolarów, a w Korei Południowej - 20 tysięcy dolarów. Takich różnic nie było nawet w przypadku RFN i NRD, a przecież zjednoczenie państw niemieckich kosztowało miliardy marek i w praktyce do tej pory nie zakończyło się wyrównaniem poziomów życia po obu stronach dawnej granicy. Jeżeli wierzyć oficjalnym danym, zjednoczenie Korei kosztowałoby od biliona do 2,5 biliona dolarów. Czy Południe jest gotowe za to zapłacić?

Zjednoczenie wiązałoby się również z gigantycznym problemem społecznym – w przypadku zniesienia granicy władzy z wielkim trudem przyszłoby powstrzymanie exodusu milionów Koreańczyków z północy na południe. Utrzymanie granicy i blokowanie przepływu ludzi byłoby pod pewnymi względami racjonalne, ale jednocześnie - niemoralne. Kraj formalnie zjednoczony i tak pozostałby podzielony - z jednej strony mielibyśmy bogatych Koreańczyków z południa, dobrze wykształconych, ambitnych, znających się na współczesnych technologiach, a z drugiej ich ubogich krewnych z północy, gotowych pracować za grosze, nieprzystosowanych do warunków wolnorynkowej gospodarki. Zniwelowanie tych różnic – także mentalnych – zajęłoby nie lata, a dekady.

Nade wszystko jednak dyskusje na temat ewentualnego zjednoczenia Korei mają, jak dotąd, charakter czysto akademicki. Władze w Seulu nie marzą o zjednoczeniu. Na zjednoczenie Półwyspu Koreańskiego nie zgadzają się ponadto Chiny, które potrzebują Korei Północnej - i to nie tylko z powodu całkowitego kontrolowania rynku tego państwa, co przynosi miliardy dolarów zysku rocznie. Warto pamiętać, że komunistyczny i nie do końca przewidywalny reżim Kimów wiąże w regionie znaczne siły wojskowe Stanów Zjednoczonych.