Stanowisko takie przedstawił rzecznik ambasady USA w Pekinie. Podobną opinię wyraziła londyńska Amnesty International, akcentując, że stracony Lobsang Dhondup był pierwszym tybetańskim działaczem politycznym skazanym w Chinach na śmierć w ciągu ostatniego dziesięciolecia.
28-letni Tybetańczyk został stracony w niedzielę w miejscowości Ganzi (czyt. kan-dzy), położonej w Syczuanie w pobliżu granicy z Tybetem.
W niedzielę w Pekinie poinformowano, że chiński sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyroki śmierci orzeczone wobec dwóch Tybetańczyków za "działalność wywrotową". Wobec drugiego oskarżonego, 52-letniego mnicha Tulku Tenzin Deleka Rinpocze, utrzymano karę śmierci w zawieszeniu na dwa lata. Zawieszenie egzekucji w praktyce oznacza w Chinach możliwość zmiany wyroku na karę dożywotniego więzienia.
Aresztowani w kwietniu zeszłego roku Tybetańczycy - jak podały chińskie media - mieli przyznać się do dokonania serii zamachów bombowych w Syczuanie w 2001 r. w miejscowości Ganzi w zachodniej części prowincji. W wyniku eksplozji zginęła jedna osoba. Rejon ten - Czam - stanowi historyczną część tzw. Wielkiego Tybetu i jest zamieszkały przez znaczną grupę ludności tybetańskiej. Został oddzielony od Tybetu po zajęciu tej krainy przez armię chińską i po 1951 r. włączony do sąsiedniej prowincji - Syczuanu.
em, pap