Najtrudniejszy pierwszy krok

Najtrudniejszy pierwszy krok

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy z Serbii i Albańczycy z Kosowa zasiedli za stołem rokowań po raz pierwszy od czasu wojny w tej prowincji z 1999 r.
Spotkanie odbyło się w Wiedniu. Poświęcono je sprawom technicznym, celowo nie poruszając spornej kwestii statusu zamieszkanego w większości przez Albańczyków Kosowa, które z formalnego punktu widzenia wciąż pozostaje prowincją Serbii, choć od czterech lat jest administrowane przez ONZ.

Trzygodzinne rozmowy, podjęte z inicjatywy społeczności międzynarodowej, dotyczyły czterech obszarów: energetyki, transportu i telekomunikacji oraz losu zaginionych 3700 osób, głównie Albańczyków, a także powrotu ok. 180 tys. serbskich uchodźców.

Wszystkie strony za sukces uznały już sam fakt, że Serbowie i  Albańczycy w ogóle zasiedli do rozmów, choć politycy obu stron na  powitanie nie chcieli sobie podać rąk. Ustalono, że omawianie rozpoczętych w Wiedniu tematów będzie kontynuowane od listopada na  szczeblu grup roboczych.

W czasie obrad obie strony z naciskiem dawały odczuć różnicę stanowisk między Belgradem, który ze względów historycznych odrzuca możliwość oderwania Kosowa od Serbii, a Albańczykami, którzy obstają przy niepodległości prowincji, gdzie stanowią ponad 90 proc. mieszkańców.

Na wiedeńskie spotkanie przyjechali przedstawiciele wszystkich organizacji, które się do niego przyczyniły: Unii Europejskiej, NATO, grupy kontaktowej ds. byłej Jugosławii (USA, Rosja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy) oraz ONZ.

Delegacji albańskiej przewodniczył Ibrahim Rugova, niegdyś najpopularniejszy, a dziś uważany za mało wpływowego polityka w  Kosowie. Towarzyszył mu szef parlamentu Nexhat Daci. Odmówił natomiast przyjazdu premier Bajram Rexhepi.

Z powodu wykluczenia przedstawicieli serbskiej mniejszości w  prowincji, zbojkotowaniem rozmów groziła także Serbia. W ostatniej chwili Belgrad zgodził się przysłać do Wiednia znacznie zredukowaną delegację z premierem Zoranem Żivkoviciem na czele.

"To bardzo, bardzo ważne spotkanie. Oni po raz pierwszy ze sobą rozmawiają. To bardzo ważny dzień" - podkreślił obecny w Wiedniu szef europejskiej dyplomacji Javier Solana. "Bądźmy realistami. Czy czegoś oczekiwaliśmy po tym spotkaniu? Nie. Ale weszli do tej samej sali i zaczęli rozmawiać" - tłumaczył na konferencji prasowej europejski komisarz ds. stosunków zewnętrznych Chris Patten.

Tak samo realistycznie sprawę ocenił Żivković. "Nie było żadnego dialogu, zwłaszcza bezpośredniego. Jedyna dobra rzecz, to że po  kilku latach siedliśmy za tym samym stołem" - powiedział na  konferencji prasowej, którą Serbowie i Albańczycy zorganizowali odrębnie. "Pierwszy krok jest najważniejszy" - pocieszał serbski wicepremier ds. Kosowa Nebojsza Czović.

Obaj serbscy politycy podkreślili, że "Kosowo jest częścią Serbii i Czarnogóry". Rugova z kolei zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o uznanie "demokratycznego i niepodległego Kosowa" w interesie stabilizacji na Bałkanach. Nie szczędził on krytyki delegacji, która przybyła z  Belgradu. "Nie widzę zmiany w politycznej orientacji między dawnym reżimem (Slobodana Miloszevicia) a obecnym" - oznajmił. Premier Żivković nie pozostał mu dłużny, wskazując, że on za to widzi zmianę w zachowaniu Rugovy, który "rozmawiał z Miloszeviciem, a z  obecnym demokratycznym rządem w Belgradzie nie chce".

W chwili rozpoczęcia rozmów w Wiedniu w stolicy Kosowa -  Prisztinie zgromadziło się ok. 1,5 tys. Albańczyków, by  zaprotestować przeciwko podejmowaniu jakiegokolwiek dialogu z  władzami Serbii i Czarnogóry. Demonstrację zorganizował Ruch Narodowy, który w parlamencie kosowskim ma jednego posła.

rp, pap