Mamy być traktowani jak Żydzi przez Goebbelsa – to porównanie, którego wicepremier Piotr Gliński użył podczas rozmowy ze mną, opublikowanej tydzień temu we „Wprost”, obiegło Polskę i świat. Kończyło ono dłuższy wywód i odnosiło się do komunikacji, goebbelsowskiej propagandy, jaką prof. Gliński zestawił z przekazem opozycji. Sprawą zajęły się media izraelskie, depeszę agencji Associated Press poświęconą wypowiedzi opublikowały na swoich stronach internetowych m.in. „Washington Post” i „The New York Times”. W Polsce nie brakowało głosów oburzenia. Nie wypowiadałem się w dyskusji, ponieważ z reguły ani nie krytykuję, ani nie biorę w obronę bohaterów moich wywiadów – rozmawiam, aby poznać ich poglądy, opinie, sposób myślenia i następnie przekazać je C zytelnikom. Nie oceniam.
Odniosę się jednak do tego, co wydarzyło się po publikacji. Głosów oburzenia było bez porównania więcej niż np. wtedy, gdy w lipcu 2017 r. Platforma Obywatelska zakończyła swój spot krytykujący Telewizję Polską hasłem „Stop propagandzie Goebbelsa” i fragmentem wystąpienia hitlerowskiego ministra. A także gdy przewodniczący Rady Europejskiej w przede dniu narodowego święta, 10 listopada, zagrzewał do pokonania neobolszewików. Dwa dni później Donald Tusk stwierdził, że „nie mówił o PiS, ale o bolszewikach”, co trzeba odnotować, mam jednak wrażenie, że i zwolennicy, i przeciwnicy przyjęli jego słowa inaczej. To ą propos historycznych porównań. W dyskusji po publikacji wywiadu zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to zarzuty wobec Piotra Glińskiego o antysemityzm. Wspominam o tym, bo taki zarzut, o gigantycznej sile rażenia, bywa w polskiej debacie nadużywany. Drugie zaskoczenie przeżyłem, gdy swoje oświadczenie wydała ambasada Izraela.
Była w nim mowa o „głębokiej niewiedzy i ignorancji” wicepremiera, a także zalecenie, aby odwiedził Instytut Yad Vashem, Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu, w Jerozolimie. Późniejsze wypowiedzi pani ambasador Anny Azari odebrałem jako wyważone, niemniej jednak oświadczenie poszło w świat. Wydaje mi się, że w przypadku kraju, którego wielu obywateli przeżyło podczas II wojny światowej równie wielką tragedię jak Żydzi (pomijam w tym wywodzie to, że oczywiście Żydzi byli również obywatelami polskimi), wysyłanie wiceszefa rządu za granicę, aby uczył się historii, jest… niecodziennym komunikatem dyplomatycznym. Rozumiem troskę środowisk żydowskich o prawdę o Holokauście, również po to, aby nigdy więcej nic nawet podobnego się nie wydarzyło. Niestety, po II wojnie światowej mieliśmy do czynienia z ludobójstwem, i to nieraz. Poruszające, że w Rwandzie w 1994 r. w ciągu prawie 100 dni życie straciło według szacunków około miliona osób pochodzenia Tutsi, zabitych przez Hutu. Demony nienawiści krążą po świecie, o tragicznych doświadczeniach II wojny zapominać nie można. A jeśli kiedykolwiek znowu dojdzie do różnicy zdań polsko-izraelskiej, to zanim zaczniemy przerzucać się argumentami, stawiać zarzuty, spocznijmy na chwilę, pomilczmy i zastanówmy się nad tym, że jesteśmy ofiarami tych samych zbrodniarzy. W chwili gdy piszę te słowa, w piątek, 23 listopada, w Tel Awiwie, w synagodze Bet Daniel, odmawiany jest kadisz ku pamięci siostry Cecylii Marii Roszak, 110-letniej dominikanki. Pogrzeb najstarszej zakonnicy na świecie odbył się dzień wcześniej w Krakowie. Siostra została uznana za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata za ukrywanie żydowskich bojowników, Instytut Yad Vashem przyznał jej ten tytuł w 2009 r. Nie mam wątpliwości, że warto odwiedzić tę instytucję.g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.