Kilka tysięcy dobrze wyszkolonych żołnierzy to nasz jedyny atut w polityce zagranicznej
Zwycięski Winston Churchill decyzją wyborców musiał w 1945 r. oddać władzę Clementowi Attlee. Z kolei iracki pat doprowadził do zmiany władzy w Hiszpanii i dał początek odchodzeniu Tony'ego Blaira do politycznego lamusa. W politycznej rzeczywistości XXI wieku kraje demokratyczne niechętnie decydują się na udział w konfliktach zbrojnych. Właśnie dlatego, że wyciągają nauki z historii. I pod tym kątem trzeba patrzeć na wyjazd polskich żołnierzy na pokojową misję do Afganistanu. Tak jak w przeszłości, tak i teraz trudno przewidzieć społeczne skutki takiej misji. Demokracja w polityce zewnętrznej jest zazwyczaj niezwykle inercyjna, by nie powiedzieć pasywna. Z prostego powodu - konflikt zbrojny zawsze jest przyczyną szeroko rozumianych obciążeń nakładanych na społeczeństwa. Przyszłe zyski natomiast nigdy nie są pewne. Jeśli się pojawiają, to często są tak oddalone w czasie, że trudno znaleźć powiązanie przyczynowo-skutkowe między nimi a polityczną decyzją wysłania wojska za granicę. Owoce ewentualnego sukcesu zbierają przeważnie następcy tych, którzy o tym decydowali.
Więcej możesz przeczytać w 9/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.