W tej decyzji Boba Marleya nie chodziło o próżność czy dumę. Na zabieg nie pozwalała mu religia. I szukał pomocy u znachora, który nie mógł ocalić mu życia. Zaczęło się od bólu w paluchu. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy się w niego uderzył. Początkowo udawało mu się uśmierzyć ból, paląc marihuanę. Przez jakiś czas myślał, że uszkodził palec podczas gry w piłkę nożną, ale dolegliwość nie mijała. Lekarze ustalili, że ma guza pod paznokciem. Usunięto go w małym zabiegu chirurgicznym, żeby zbadać pod mikroskopem. Okazało się, że chodziło o czerniaka złośliwego, agresywną formę nowotworu skóry, który wywodzi się z melanocytów, komórek pigmentowych skóry. Marleya namawiano usilnie na amputację palca u nogi, ale odmówił i próbował zwalczyć chorobę postem, paleniem i maściami z ziół. Przez dwa lata bagatelizował ten problem, nawet kiedy zaczął odczuwać dolegliwości w innych miejscach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.