Od opozycjonisty do propagandysty. Tajemnicza przemiana Protasiewicza. „Pracował ponad normę”

Od opozycjonisty do propagandysty. Tajemnicza przemiana Protasiewicza. „Pracował ponad normę”

Pierwsze nagranie Pratasiewicza po zatrzymaniu
Pierwsze nagranie Pratasiewicza po zatrzymaniu Źródło: Newspix.pl / Abaca
O jego zatrzymaniu, gdy reżim Łukaszenki zawrócił samolot Ryanaira, usłyszał cały świat. Jednak cały świat raczej nie słyszał już tego, co Roman Protasiewicz mówił później w reżimowych mediach. Teraz jego losy ważą się przed sądem, ale to proces polityczny inny niż wszystkie. – Uważam, że dalej będzie obsługiwał reżim – mówi nam Aleś Zarembiuk.

126 pasażerów lotu numer FR4978 linii Ryanair weszło na pokład samolotu w Atenach. Mieli lecieć do Wilna, jednak tuż przed granicą z Litwą pilot nagle zmienił kurs. Białoruski kontroler lotów ostrzegł załogę, że w samolocie znajduje się bomba, która może zostać aktywowana nad Wilnem. Piloci zawrócili na lotnisko w Mińsku. Po awaryjnym lądowaniu do samolotu weszli funkcjonariusze z psami, na płycie lotniska czekały służby ratunkowe. Okazało się, że bomby na pokładzie nie ma. Opóźniony o kilka godzin samolot dotarł wieczorem do Wilna, gdzie wysiadło tylko 121 pasażerów. Zabrakło Romana Protasiewicza, jego partnerki Sofii Sapiegi i trzech innych osób, najprawdopodobniej agentów KGB lub FSB.

– Widziałem jego reakcję. Położył ręce na głowie, jakby wiedział, że wydarzy się coś strasznego – opowiadał w rozmowie z grecką telewizją Mega jeden z pasażerów. – Później siedzieliśmy w hali lotniskowej. Nie pozwolono nam nawet skorzystać z toalety. Protasiewicz siedział obok, jak gdyby nic się nie stało. Po chwili przyjechali policjanci.

Tak 23 maja 2021 r. białoruskie służby zatrzymały opozycjonistę, dziennikarza i jednego z twórców Nexty. Cały świat grzmiał, że Aleksander Łukaszenka dopuścił się terroryzmu, porwał samolot i złamał prawo międzynarodowe. Unia Europejska odpowiedziała zakazem przelotów przez unijną przestrzeń powietrzną dla wszystkich białoruskich przewoźników, a samoloty z unijnych krajów przestały latać nad Białorusią. Dzień później pojawiły się doniesienia, że Protasiewicz w stanie krytycznym trafił do szpitala. Wtedy jedna z reżimowych telewizji opublikowała nagranie, w którym dziennikarz przyznaje się do winy.

– Nadal nie wiemy czy robi to z własnej woli, czy pod przymusem służb – mówi „Wprost” prezes Domu Białoruskiego Aleś Zarembiuk, który współpracował z Protasiewiczem. – Ale wielu opozycjonistów usłyszało w ostatnim czasie wyroki, a on sobie chodzi wolny, ożenił się. Jest dużo niejasności – zaznacza.

Cały artykuł dostępny jest w 11/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl