Książka Joanny Siedleckiej „Kryptonim Liryka ? bezpieka wobec literatów” wzbudziła zainteresowanie środowiskowe osób ciekawych, kto z kolegów się ześwinił. Oraz stosowne obrzydzenie przeciwników lustracji kręcących nosem na grzebanie w życiorysach, zwłaszcza gdy grozi to dogrzebaniem się do ich własnych dokonań na polu umacniania socjalizmu i zwalczania jego wrogów.
Przyznaję, jestem tylko człowiekiem i sięgnąwszy po książkę Siedleckiej, najpierw obejrzałem indeks występujących w niej osób i wedle paginacji zacząłem szukać wśród znajomych nazwisk, hu był hu, a kto nie był. To zresztą jest trochę tak jak z osławioną listą Wildsteina, którą do dziś postępowe matki straszą dzieci odmawiające zjedzenia marchewki. Jak nie zjesz marchewki, to Wildstein wpisze cię na listę ? mówią jedne mamusie, a inne, skonfliktowane z teściową, straszą, że przeczytają, co tam jest u Wildsteina o babci. Pamiętam, że studiowałem tę listę z czerwonymi uszami, ale gdzieś do litery D. Najdalej. Potem mi się znudziło.
Więcej możesz przeczytać w 4/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.