Trąba powietrzna i sen

Trąba powietrzna i sen

Dodano:   /  Zmieniono: 
W nocy wiatr siał niepokój wśród drzew i ciągnął dachy za włosy. Deszcz wszystko uspokoił, ale zrobiło się zimno i nici z wyjazdu nad morze. Po  latach wypraw na gorące wyspy, chcieliśmy patriotycznie pojechać nad Bałtyk. Nie potrafię być już zupełnie bezinteresowny, miałem więc nadzieję, że podczas długiej i pełnej niebezpieczeństw podróży samochodem przez Polskę zgromadzę obfitość tematów. Nic z tego.

Nazajutrz, zamiast do Kołobrzegu, udałem się z rodziną do Muzeum Narodowego, by zobaczyć, jak wygląda po wielkim remoncie. Bez porównania lepiej. A cała ta polska martyrologia, żałoba narodowa krzepiona nieszczęściami przez wieki, w nowym świetle już tak nie przygnębia. Nowe sale dobrze wymyślone, odmienny dobór i zestawienie obrazów, więcej informacji, Europa! Antoś poruszony „Bitwą pod Grunwaldem". Ale co  takiego dzieje się na tym płótnie, nie rozumie, tylko podziwia, że takie wielkie. Obraz w renowacji, nikt jednak nie pracuje, stoją rusztowania i  lampy, które źle mu się kojarzą. „Jak u dentysty!” – woła. „A gdzie ten doktor? Może on już nie żyje?” – pyta z nadzieją w głosie. Potem dochodzi do wniosku, że obraz tak wielki, ponieważ bardzo wielu było chłopaków do namalowania. Liczy, doliczył się 45. Dopiero teraz zauważa konie – biedne te konie. Potwierdzam, że bardzo biedne, w  bitwach ludzi zawsze płacą za nie swoje grzechy. To obraz dla dzieci, tylko nieco starszych. Piękny i dynamiczny kicz, która zapładniał polską wyobraźnię przez stulecie. Bardziej wizja niż dzieło. Mamy w takich wizjach tradycję. A „Stańczyk”, też Matejki, siedzi w pobliżu, intrygujący w swoim zamyśleniu i niedopowiedzeniu. „Bitwa pod  Grunwaldem” zawsze była krytykowana przez znawców sztuki. Ale Matejko był świadom, że fantazjuje dla dobra sprawy i zapładnia narodową wyobraźnię. Nie mógł przewidzieć, że jego wizja zostanie użyta w  polityce historycznej Polski Ludowej. Zakonni rycerze to mieli być Niemcy, ale tylko ci zachodni. Polityka historyczna PRL, czy taka próba PiS, zawsze staje się ilustracją definicji narodu Ernesta Renana, „naród, czyli wspólnota ludzi połączonych błędnymi przekonaniami na  temat przeszłości i wrogością wobec sąsiadów”. Sąsiadów dzisiaj zaczynamy lubić albo nie budzą naszych emocji mimo wysiłków prezesa. A  mistrzostwa Europy, budząc wiele nadziei, obaw i emocji, rodzą też pytanie o formę naszego patriotyzmu. Wolność ujawniła, że ta dawna tradycja patriotyzmu, miejscami piękna też dzięki literaturze i  malarstwu, chora była na zmartwienie, na poczucie niższości. Ile teraz w  nas nowoczesnej formy, która godzi się z nową sytuacją Polski? To nadal przywiązanie do miejsca, tradycji, kultury i języka, ale w czasach, gdy po raz pierwszy w historii żaden z sąsiadów nam nie groźny ani nienawistny, a granice na zachód otwarte jak ramiona. Takiego luksusu jeszcze nie było. Może dlatego się pogubiliśmy i toczymy nasze wojny domowe. Jakie aktualne, pisał Jan Chryzostom Pasek w „Pamiętnikach z  roku Pańskiego 1664” – „Uprzykrzyła się nam wojna z nieprzyjacielem, zachciało się nam spróbować samym z sobą...”.

Upieram się, że nowa forma patriotyzmu to również dbałość o estetykę miejsca, gdzie się żyje. Stąd moje uparte zbieranie butelek po  okolicznych lasach. A jakie formy patriotyzmu ujawnią nasi kibice podczas meczów? Tu mam pewne obawy. Służby porządkowe zabiorą agresywnym kły i pazury, a też ognie piekielne, zostawią tylko gardła, w nich gwizd i buczenie, choćby podczas odgrywania rosyjskiego hymnu. I potem, kiedy wróg ma piłkę. To reakcje prymitywne, acz mocno zakorzenione na naszych stadionach. Gdy mój tekst się ukaże, sprawa będzie już mniej więcej jasna. Nasza drużyna zaś bardziej mi jednak wygląda na remisującą niż  wygrywającą. Kibicować jednak będę im serdecznie, gdyż polubiłem tych młodych ludzi. Poznałem ich, wiele mówili w mediach. To nowa forma Polaka i już Europejczyka. Jak odmienni są od swoich poprzedników z  mojej młodości. Bez naszych kompleksów. Donald Tusk spotkał się z  drużyną (piłkarze mieli potem wrażenie, że był bardziej tym spotkaniem speszony niż oni).

PiS i część jego elektoratu muszą marzyć o jakieś klęsce – stadion się zawali, najlepiej ten w Gdańsku. Ci, którzy żyją zgorzknieniem i złością, potrzebują pokarmu. I co za perfidna podłość rządzących w sprawie autostrady A2. Specjalnie udawali, że nie zdążą zbudować, a bezczelnie jednak zdążyli...

Niezwykłość igrzysk jak wielka trąba powietrzna wciągnie niemal wszystkich w swój wir. Ludzie zaczynają troszczyć się o mięsień dwugłowy i łokcie piłkarzy, zapominając o swoich kontuzjach. Co za ulga! A gdy impreza się rozkręci, stanie się spektaklem rozpisanym dla wielu aktorów, na wiele aktów i języków. To jak leczenie snem. We śnie bywają koszmary, ale życie bez snów traci magiczny wymiar...

Więcej możesz przeczytać w 24/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.