Więzień zastępczy

Więzień zastępczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za kasę wezmą na siebie winę i pójdą do więzienia – zamiast sprawcy. Ding Zui, czyli kryminalni dublerzy, wrócili do chińskich sądów. Za cichym przyzwoleniem władzy.
To było naprawdę celebryckie wyjście z więzienia. Pod koniec lipca bramy zakładu karnego we wschodnich Chinach opuścił Hu Bin, niepozorny 23-latek – pozornie tylko przypominający siebie samego. Trzy lata temu jego proces i skazanie śledziły całe Chiny, powędrował za kraty w świetle kamer. Tylko czy to był Hu Bin?

Samochody to była jego pasja. Gdy skończył 18 lat, rodzice kupili mu używane mitsubishi. Założył dodatkowe spoilery, odblokował ograniczenie mocy i pojechał szaleć. 7 maja 2009 r. auto pędziło ponad 140 km/h. Otwarte okna, muzyka na pełen regulator i nagle 25-letni Tan Zhuo na przedniej masce. Kierowca tłumaczył się później, że ofiara wtargnęła na przejście dla pieszych w ostatnim momencie. Świadkowie twierdzą jednak, że Tan Zhou powolnym krokiem właśnie schodził z jezdni, gdy uderzyło w niego mitsubishi.

Gdy pojawiła się policja, znajomi Hu Bina wyraźnie rozbawieni sytuacją rozmawiali na chodniku. Sam kierowca siedział później w radiowozie, skrywając twarz przed fotoreporterami.

Świadkowie, gdy dowiedzieli się, że sprawca jest jednym z „małych cesarzy”, czyli dzieckiem prominentnych rodziców, zaczęli robić zdjęcia. Wiele bowiem takich przypadków w Chinach kończy się ukręceniem głowy procesowi i nietykalnością bogatego sprawcy. Dlatego cała amatorska dokumentacja – twarz Hu Bina, zwłoki ofiary, pokiereszowane auto – wszystkie zdjęcia jeszcze tego samego dnia znalazły się w portalach społecznościowych.

Zmuszona takim obrotem sprawy policja zwołała konferencję prasową. Funkcjonariusze zapewnili, że dochodzenie będzie szybkie i bezwzględne. Ale jednocześnie dodali, że Hu Bin nie jechał szybciej niż 70 km/h, więc jego przypadek nie kwalifikuje się jako ciężkie przestępstwo. Dopiero kilka dni później, pod presją internautów, policja przyzna, że Hu Bin jechał dwa razy szybciej.

Proces trwał zaledwie kilka tygodni. Falę oburzenia w sieci wywołał minimalny wyrok – trzy lata więzienia. Za podobne czyny spowodowane pod wpływem alkoholu w Chinach grozi kara śmierci. Na miejscu wypadku policja nie przebadała jednak Hu Bina alkomatem. Ale chińskich internautów zainteresowało coś jeszcze – na sali w roli oskarżonego pojawił się wyraźnie cięższy od Hu Bina młody mężczyzna.
Więcej możesz przeczytać w 33/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.