Wychodząc z kina, zadawałam sobie pytanie: o co była cała ta afera? Rozumiem, że zmienił pan scenariusz. To, co oglądamy, różni się od wersji, która wywołała burzę?
Uchowaj Boże! Nic nie zmieniałem, widziała pani dokładnie taki film, jaki od początku chciałem zrobić. Przez cały czas powtarzałem, że zamierzam nakręcić film o bohaterach, a nie ich sponiewierać. O ludziach z krwi kości, a nie o spiżowych pomnikach. Scenariusz został wysoko oceniony przez komisję ekspertów z PISF. Dostaliśmy najwyższą ocenę spośród projektów ubiegających się wtedy o dofinansowanie. Za nami byli tak uznani twórcy jak choćby Juliusz Machulski. Mimo że w rubryce „doświadczenie” widniało: zero punktów.
Nie było żadnych zmian? Głośno było o scenie, w której jeden z żołnierzy sika na portret marszałka Rydza-Śmigłego. W filmie miejsce portretu wodza zajął plakat propagandowy.
Rzeczywiście, w tej akurat scenie zrezygnowałem z portretu marszałka, ale nie z powodów cenzuralnych, i to jeszcze przed wybuchem awantury. Kręcąc ten film, myślałem także o zagranicznym widzu. Gdybym adresował go wyłącznie do polskiego, inaczej zresztą rozłożyłbym akcenty. Doszedłem do wniosku, że portret faceta widzianego pierwszy raz w życiu nic nie powie takiemu widzowi. Musiałabym dodatkowo rozwijać wątek tej postaci, a na to nie było miejsca. Dlatego zamieniłem go na znany plakat z tamtego okresu z napisem: „Silni, zwarci, gotowi”. Cała reszta jest zgodna z tym, co trafiło do PISF i o co potem wybuchła awantura. Proszę mi wierzyć – żadnemu ekspertowi po przeczytaniu scenariusza nie przyszło do głowy zarzucać nam bezczeszczenia pamięci żołnierzy czy antypolskości. Ta lawina oskarżeń ruszyła dopiero, gdy głos zabrał Sławomir Nowak, wówczas szef kancelarii premiera.
Co miał szef kancelarii premiera do scenariusza filmowego?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.