Marek Koźmiński, Krzysztof Warzycha i Piotr Świerczewski to najbogatsi polscy piłkarze
Piotr Nowak jest prezesem banku w Chicago i właścicielem posiadłości na Florydzie. Piotr Świerczewski kupił kilkadziesiąt nieruchomości w Nowym Sączu. Tomasz Iwan nabył restauracje i ośrodki wypoczynkowe. Andrzej Juskowiak kupuje nieruchomości w Niemczech, Grecji i Portugalii. Większość piłkarzy inwestuje na własną rękę, głównie w nieruchomości w Polsce, na czym trudno będzie w najbliższych latach zarobić. Najlepsi swoje pieniądze powierzają bankowym doradcom. - Przed meczem z Islandią rozmawiałem przez trzy godziny z Markiem Koźmińskim i nie zamieniliśmy ani słowa o piłce. Mówiliśmy o małych przedsiębiorstwach we Włoszech. Marek doskonale znał rynek i reguły nim rządzące - mówi Jan Krzysztof Bielecki, były premier.
Pionierzy, czyli Lubański i Deyna
Gdy w drugiej połowie lat 70. pozwolono wyjechać z Polski Włodzimierzowi Lubańskiemu i Kazimierzowi Deynie, byli oni już piłkarzami trzydziestoletnimi, więc nie mogli liczyć na wysokie kontrakty. Kazimierz Deyna, który zginął w wypadku, gdy miał zaledwie 42 lata, zostawił po sobie niewiele ponad 100 tys. USD. Włodzimierz Lubański w 1975 r. wyjechał do Belgii i podpisał kontrakt z FC Lokeren, ale dużo nie zarobił, grając w tym klubie. Większą fortunę zgromadził po zakończeniu kariery, bowiem za granicą nauczył się zawodu sportowego menedżera.
Jedynie Zbigniew Boniek (Juventus, AS Roma) wyjechał z Polski po mistrzostwach świata w 1982 r. W swoich klubach zarabiał dostatecznie dużo, by inwestować. Obecnie ma własną firmę Go & Gol (prawa do transmisji telewizyjnych), jest także właścicielem nieruchomości i sklepów w Rzymie.
Koźmiński, Świerczewski, Iwan
Lubański czy Boniek byli lepszymi piłkarzami niż Marek Koźmiński. Ale to właśnie on zgromadził większy majątek od nich - około 10 mln USD. Koźmiński nie występował w wielkich klubach (Udinese, Brescia, Ancona, PAOK Saloniki), ale może dlatego zawsze miał pewne miejsce w podstawowym składzie. Potrafił też dobrze negocjować kontrakty i jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy zainwestował ponad 80 proc. zarobionych pieniędzy. Niedawno kupił kamienicę w Krakowie, na czym jednak nie zarobi. Związał się też z włoską grupą kapitałową Prestige, przymierzającą się do kupna akcji Górnika Zabrze, co jest ryzykowną inwestycją, bo w Polsce kluby piłkarskie niewiele mają wspólnego z wolnym rynkiem.
Koźmińskiemu niewiele ustępuje Krzysztof Warzycha, legenda Panathinaikosu Ateny, który strzelił 242 gole w lidze greckiej. Grając w piłkę, Warzycha zarobił niemal 5 mln USD.
Piotr Świerczewski inwestuje głównie w rodzinnym Nowym Sączu. Jest właścicielem największej dyskoteki w mieście - World Underground. Kupił również trzy restauracje, nocny klub, pub, dwa sklepy ze sprzętem sportowym, kręgielnię oraz pizzerię. Teraz zakłada kolejny nocny klub. Nie są to inwestycje, na których można zarobić. - Zainwestowałem w Nowym Sączu przede wszystkim dla rodziny, zapewniłem im stabilizację - mówi Świerczewski.
Z kolei Tomasz Iwan (Roda JC, Feyenoord, PSV Eindhoven, Trabzonspor) zarobione pieniądze inwestuje głównie w rodzinnej Ustce. Niedawno kupił Zajazd Bałtycki, kiedyś ulubione miejsce wypoczynku nomenklatury PZPR, i jeden z ośrodków wczasowych. Z kolei Jacek Bąk (Olympique Lyon, RC Lens) kupił m.in. osiemnastowieczny dworek pod Jelenią Górą.
Jednym z najlepszych biznesmenów wśród polskich piłkarzy jest Piotr Nowak (TSV 1860 Monachium, Chicago Fire, New England Revolution). Niedawno został prezesem banku Bridgeview w Chicago, mającego oddziały w całych Stanach Zjednoczonych. Trzy lata temu kupił dom w Naples na Florydzie, płacąc za niego niecałe pół miliona dolarów. Gdy domy kupili tam m.in. Bill Gates i Steven Spielberg, wartość gruntów wzrosła.
Roztropny Dudek
Najbogatszym polskim piłkarzem może się wkrótce zostać Jerzy Dudek (Feyenoord, Liverpool). W listopadzie brytyjski dziennik "The Sun" napisał, że Dudek zarabia 60 tys. funtów tygodniowo. Z listy płac Liverpoolu wynika jednak, iż polski bramkarz otrzymuje 40 tys. funtów tygodniowo (czyli ponad 3 mln USD rocznie). Dudek inwestował już podczas występów w Holandii. Tam piłkarze, którzy nie ukończyli 35. roku życia, muszą odkładać 50 proc. swoich dochodów na specjalny fundusz (CFK). Z tej puli otrzymują sportową emeryturę. W ten sposób kluby chronią ich przed roztrwonieniem majątku, co zdarzyło się na przykład George'owi Bestowi, zawodnikowi Manchesteru United. Piłkarz może wypłacić pieniądze zgromadzone w CFK, kiedy przenosi się do innej ligi. Wypłaty z CFK są na przykład źródłem utrzymania Włodzimierza Smolarka (niegdyś Feyenoord), byłego reprezentanta Polski.
Inwestorzy kontra utracjusze
Wielu polskich piłkarzy nie inwestowało pieniędzy, lecz je beztrosko wydawało. Największym utracjuszem jest Mirosław Okoński, były piłkarz Lecha Poznań, Hamburger SV i AEK Ateny. W latach 80. był jednym z najlepiej opłacanych cudzoziemców w lidze RFN, ale większość pieniędzy przegrał w kasynach. Niewiele zaoszczędził także Wojciech Kowalczyk, były piłkarz Legii Warszawa i Betisu Sewilla. Z kilku milionów dolarów zostało mu kilkaset tysięcy.
Wielu polskich piłkarzy zarobiło w ostatnich latach więcej, niż byli warci. Najlepsi są skuteczniejszymi biznesmenami niż piłkarzami, tak jak mało znany w Europie Marek Koźmiński. Znany wszystkim Björn Borg na korcie zarobił ponad 20 mln USD, lecz tak fatalnie inwestował, że obecnie ma tylko długi. Jego los powinien być dla naszych piłkarzy przestrogą.
Pionierzy, czyli Lubański i Deyna
Gdy w drugiej połowie lat 70. pozwolono wyjechać z Polski Włodzimierzowi Lubańskiemu i Kazimierzowi Deynie, byli oni już piłkarzami trzydziestoletnimi, więc nie mogli liczyć na wysokie kontrakty. Kazimierz Deyna, który zginął w wypadku, gdy miał zaledwie 42 lata, zostawił po sobie niewiele ponad 100 tys. USD. Włodzimierz Lubański w 1975 r. wyjechał do Belgii i podpisał kontrakt z FC Lokeren, ale dużo nie zarobił, grając w tym klubie. Większą fortunę zgromadził po zakończeniu kariery, bowiem za granicą nauczył się zawodu sportowego menedżera.
Jedynie Zbigniew Boniek (Juventus, AS Roma) wyjechał z Polski po mistrzostwach świata w 1982 r. W swoich klubach zarabiał dostatecznie dużo, by inwestować. Obecnie ma własną firmę Go & Gol (prawa do transmisji telewizyjnych), jest także właścicielem nieruchomości i sklepów w Rzymie.
Koźmiński, Świerczewski, Iwan
Lubański czy Boniek byli lepszymi piłkarzami niż Marek Koźmiński. Ale to właśnie on zgromadził większy majątek od nich - około 10 mln USD. Koźmiński nie występował w wielkich klubach (Udinese, Brescia, Ancona, PAOK Saloniki), ale może dlatego zawsze miał pewne miejsce w podstawowym składzie. Potrafił też dobrze negocjować kontrakty i jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy zainwestował ponad 80 proc. zarobionych pieniędzy. Niedawno kupił kamienicę w Krakowie, na czym jednak nie zarobi. Związał się też z włoską grupą kapitałową Prestige, przymierzającą się do kupna akcji Górnika Zabrze, co jest ryzykowną inwestycją, bo w Polsce kluby piłkarskie niewiele mają wspólnego z wolnym rynkiem.
Koźmińskiemu niewiele ustępuje Krzysztof Warzycha, legenda Panathinaikosu Ateny, który strzelił 242 gole w lidze greckiej. Grając w piłkę, Warzycha zarobił niemal 5 mln USD.
Piotr Świerczewski inwestuje głównie w rodzinnym Nowym Sączu. Jest właścicielem największej dyskoteki w mieście - World Underground. Kupił również trzy restauracje, nocny klub, pub, dwa sklepy ze sprzętem sportowym, kręgielnię oraz pizzerię. Teraz zakłada kolejny nocny klub. Nie są to inwestycje, na których można zarobić. - Zainwestowałem w Nowym Sączu przede wszystkim dla rodziny, zapewniłem im stabilizację - mówi Świerczewski.
Z kolei Tomasz Iwan (Roda JC, Feyenoord, PSV Eindhoven, Trabzonspor) zarobione pieniądze inwestuje głównie w rodzinnej Ustce. Niedawno kupił Zajazd Bałtycki, kiedyś ulubione miejsce wypoczynku nomenklatury PZPR, i jeden z ośrodków wczasowych. Z kolei Jacek Bąk (Olympique Lyon, RC Lens) kupił m.in. osiemnastowieczny dworek pod Jelenią Górą.
Jednym z najlepszych biznesmenów wśród polskich piłkarzy jest Piotr Nowak (TSV 1860 Monachium, Chicago Fire, New England Revolution). Niedawno został prezesem banku Bridgeview w Chicago, mającego oddziały w całych Stanach Zjednoczonych. Trzy lata temu kupił dom w Naples na Florydzie, płacąc za niego niecałe pół miliona dolarów. Gdy domy kupili tam m.in. Bill Gates i Steven Spielberg, wartość gruntów wzrosła.
Roztropny Dudek
Najbogatszym polskim piłkarzem może się wkrótce zostać Jerzy Dudek (Feyenoord, Liverpool). W listopadzie brytyjski dziennik "The Sun" napisał, że Dudek zarabia 60 tys. funtów tygodniowo. Z listy płac Liverpoolu wynika jednak, iż polski bramkarz otrzymuje 40 tys. funtów tygodniowo (czyli ponad 3 mln USD rocznie). Dudek inwestował już podczas występów w Holandii. Tam piłkarze, którzy nie ukończyli 35. roku życia, muszą odkładać 50 proc. swoich dochodów na specjalny fundusz (CFK). Z tej puli otrzymują sportową emeryturę. W ten sposób kluby chronią ich przed roztrwonieniem majątku, co zdarzyło się na przykład George'owi Bestowi, zawodnikowi Manchesteru United. Piłkarz może wypłacić pieniądze zgromadzone w CFK, kiedy przenosi się do innej ligi. Wypłaty z CFK są na przykład źródłem utrzymania Włodzimierza Smolarka (niegdyś Feyenoord), byłego reprezentanta Polski.
Inwestorzy kontra utracjusze
Wielu polskich piłkarzy nie inwestowało pieniędzy, lecz je beztrosko wydawało. Największym utracjuszem jest Mirosław Okoński, były piłkarz Lecha Poznań, Hamburger SV i AEK Ateny. W latach 80. był jednym z najlepiej opłacanych cudzoziemców w lidze RFN, ale większość pieniędzy przegrał w kasynach. Niewiele zaoszczędził także Wojciech Kowalczyk, były piłkarz Legii Warszawa i Betisu Sewilla. Z kilku milionów dolarów zostało mu kilkaset tysięcy.
Wielu polskich piłkarzy zarobiło w ostatnich latach więcej, niż byli warci. Najlepsi są skuteczniejszymi biznesmenami niż piłkarzami, tak jak mało znany w Europie Marek Koźmiński. Znany wszystkim Björn Borg na korcie zarobił ponad 20 mln USD, lecz tak fatalnie inwestował, że obecnie ma tylko długi. Jego los powinien być dla naszych piłkarzy przestrogą.
Biedny Oli |
---|
Emmanuel Olisadebe jest obecnie najbardziej znanym, obok Jerzego Dudka, polskim piłkarzem. Pod względem zasobności portfela plasuje się jednak dopiero pod koniec trzeciej dziesiątki. W Polonii Warszawa, w której występował do końca 2000 r., w trzech sezonach zarobił 160 tys. USD. Na początku 2001 r. podpisał czteroletni kontrakt z Panathinaikosem Ateny, który gwarantuje mu 400 tys. USD rocznie. Majątek Olisadebe to niecały milion dolarów. Połowa tej sumy pochodzi z kontraktów reklamowych. Zarobione pieniądze popularny Oli trzyma w banku. Jego je-dyną inwestycją był zakup trzypokojowego mieszkania na warszawskim Ursynowie. |
Więcej możesz przeczytać w 6/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.