Bojownicy z SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 

Przemoc jest wtedy, gdy silniejszy bije słabszego. Osoba poddana przemocy najpierw chce się bronić. Czuje, że spotkała ją krzywda, szuka pomocy, oskarża sprawcę. Potem dostrzega, że otoczenie jej nie dowierza, ludzie mówią, że przecież nic się nie stało. W końcu sprawca to dobry człowiek jest, po co mu mieszać w życiu. W wyniku tych zabiegów skrzywdzony powoli traci zaufanie do własnej pamięci, bagatelizuje zdarzenie, a nawet zaczyna bronić napastnika. Do tego klasycznego schematu idealnie pasują wydarzenia opisane w reportażu Cezarego Łazarewicza o zachodniopomorskim Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Trzystu działaczy SLD zgromadzonych na wesołym pikniku przyglądało się bezczynnie, jak ich partyjny towarzysz bił partyjną towarzyszkę. Minęły dwa miesiące. Bijącego nie spotkała żadna kara. Pobita w pierwszym odruchu wniosła oskarżenie, ale siniaki zeszły, a ona jest coraz mniej pewna, że w ogóle coś się wydarzyło. Tym bardziej że żaden z uczestników imprezy nie zamierza się otwarcie opowiedzieć po jej stronie. I nic dziwnego, bo to nie jest jedyny przypadek przemocy w tej partii. Wygląda na to, że bicie kobiet należy do ulubionych zajęć niektórych jej działaczy. A reszta Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie przejawia ani lewicowej wrażliwości, ani zrozumienia dla demokracji. Zostaje tylko sojusz. Sojusz obojętnego milczenia. ■

Więcej możesz przeczytać w 48/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.