Mózg lewicy, mózg prawicy

Mózg lewicy, mózg prawicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykański naukowiec twierdzi, że odkrył tajemnicę wojny między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. W dodatku znalazł sposób, jak ją zakończyć.

Zaczęło się na sejmowym basenie. Marzena Wróbel, znana z radykalnie prawicowych poglądów była posłanka PiS (obecnie niezależna), poszła popływać po ciężkim dniu pracy w parlamencie. W tym samym czasie obok na bieżni w siłowni ćwiczył Robert Biedroń, poseł anty­klerykalnego Twojego Ruchu, pierwszy otwarty gej w polskim parlamencie. Miał już chyba 10 km w nogach i zamierzał się odświeżyć w basenie. – Byłam pełna podziwu dla jego kondycji i samozaparcia. Pomyślałam jednak, że mu zaimponuję i pokażę, jak pływam. Bo ja umiem pływać bez zatrzymywania się nawet przez dwie godziny – opowiada Wróbel. – Podziwiała moje zdolności biegacza, a ja jej zdolności pływaczki – wspomina Robert Biedroń. – To nas bardzo zbliżyło – opowiada świeżo upieczony prezydent Słupska.

Zaczęło się więc od niezobowiązującej rozmowy, a potem okazało się, że parlamentarzyści mają podobne upodobania sportowe. – Oboje uwielbiamy przyrodę, lubimy też jeździć na rowerze. Okazało się, że Robert Biedroń jest ciepłym i miłym człowiekiem – wspomina Marzena Wróbel. Zastrzega, że w kwestii poglądów nadal dzieli ich prawie wszystko. – Czasami jak powie coś ideologicznego, to jest mnie w stanie rozpalić do czerwoności. Ale kiedy z nim rozmawiam o normalnych, codziennych sprawach, okazuje się, że to uroczy człowiek – opowiada. Takie zachowanie w polskim Sejmie to w tej kadencji absolutny wyjątek. Smutną normą jest wzajemna niechęć, wręcz wrogość między osobami z różnych partii i obozów politycznych. Jej symbolem stały się medialne występy Stefana Niesiołowskiego, podczas których niewybrednie bluzga on na prezesa PiS, albo wypowiedzi Antoniego Macierewicza, który nazywa PO gromadą zdrajców. Zdaniem nowojorskiego psychologa społecznego prof. Jonathana Haidta, dzieje się tak, bo polskie życie publiczne toczy się w dwóch politycznych matriksach. Chodzi o podział między konserwatywną prawicą a bardziej centrową ekipą rządzącą. Między jednym i drugim światem w zasadzie nie ma przejścia. W Polsce, podobnie jak w USA, w życiu publicznym obowiązuje mentalność plemienna: kto spotyka się z wrogiem, jest potencjalnym zdrajcą. – W takich warunkach polityczna współpraca staje się niemożliwa, a politycy, zamiast patrzeć na siebie jak na przeciwników, postrzegają innych jako osobistych wrogów – mówi Haidt. Kiedy profesor przyjechał do Polski (w naszym kraju ukazała się właśnie jego książka „Prawy umysł”), zdziwił się, jak wiele polska rzeczywistość ma wspólnego z amerykańską. Zaczął się więc nią interesować. Przy okazji odkrył swoje polskie korzenie: dotąd myślał, że pochodzi z rodziny rosyjskich Żydów, teraz okazało się, że jego pradziadowie zamieszkiwali na ziemiach polskich. Może dlatego nasze życie publiczne tak bardzo go zafascynowało.

– Zarówno w Polsce, jak i w USA prawica jest silnie związana z religią i patriotyzmem, a lewica ze świeckim społeczeństwem wielkich miast. Ale to niejedyne podobieństwa – wymienia w rozmowie z „Wprost” profesor. Dla obu krajów charakterystyczne jest też to, że podział narasta. – Kiedyś polaryzacja poglądów politycznych w USA była niewielka, później wzrastała. Dziś jest ogromna, a w parze z nią idzie niski stopień zaufania do instytucji państwa – mówi psycholog. – W Polsce obserwujemy podobny proces: jeszcze w latach 90. około 40 proc. Polaków miało zaufanie do instytucji publicznych. Ale w 2014 r. jest o wiele gorzej – zauważa.

Dlaczego tak się dzieje? Jego zdaniem podziały na lewicę i prawicę po części mają korzenie w mózgu. – Badania na Australijczykach, które przeprowadził Peter Hatemi, wykazały, że mózgi osób prawicowych i lewicowych różnią się na poziomie biochemicznym, m.in. natężeniem wydzielania serotoniny czy dopaminy – mówi Haidt. W wyniku tego prawica jest bardziej wrażliwa na zagrożenia i ceni stabilność. Z kolei lewica częściej szuka nowych doświadczeń i eksperymentuje. Według Haidta ludzie na biegunach podziału prawica – lewica mają zupełnie inne kubki smakowe moralności. Dlatego pragną innych rzeczy. Do takich wniosków doszedł, analizując tysiące ankiet i formularzy wypełnianych przez ludzi na całym świecie. A także analizując słowa klucze i argumentację w przemowach polityków.

Złote lata 90.

W Polsce życie nie zawsze się odbywało w dwóch matriksach. Jeszcze w latach 90. w sejmowym barze można było spotkać siedzących razem członków rywalizujących partii. Zdarzały się nawet przyjaźnie, jak choćby osławiona zażyłość Leszka Millera i Stefana Niesiołowskiego. – To były takie czasy, że po największej politycznej awanturze szło się z oponentem do restauracji sejmowej na tzw. tonik otwarty – wspomina Józef Oleksy, były premier i polityk SLD. I tłumaczy, że chodziło o pewien szyfr. – Tonik otwarty to była wódeczka w buteleczce, a tonik zamknięty to po prostu tonik. Dzięki tym hasłom kelnerzy doskonale wiedzieli, kto z kim jest w komitywie – wspomina polityk. I dodaje: – Ja na przykład blisko się znałem z Lechem Kaczyńskim. Spokojnie mogę powiedzieć, że go wręcz lubiłem. Nieraz piliśmy razem alkohol, zresztą w obecności innych kolegów z SLD.

Wszystko się zmieniło jakieś dziesięć lat temu. Podział polityczny przeniknął wtedy do sfery osobistych relacji między politykami. – Gdy rozeszły się drogi PiS i PO, stosunki wewnętrzne w Sejmie bardzo się usztywniły. Zwłaszcza prawica przystąpiła do ofensywy, zaczęła dzielić ludzi na tych rzekomo propaństwowych i na resztę – ocenia Oleksy. – Ekstremalna formuła tego zjawiska zaczęła się po katastrofie smoleńskiej i trwa do dzisiaj – ocenia dr Marek Migalski, były eurodeputowany PiS, socjolog (obecnie poza polityką). Zauważa jednak, że nawet dziś zdarzają się ponadpartyjne komitywy. Warunek? Okazja do bezpośredniego spotkania, takiego twarzą w twarz. Na przykład w europarlamencie, gdzie parlamentarzyści różnych opcji umieją się porozumieć ponad partyjnymi podziałami. Jak to możliwe? Politycy, którzy w Warszawie na Wiejskiej się nienawidzili, w Brukseli zaczynają chodzić do tych samych restauracji, latają tymi samymi samolotami, śpią w tych samych hotelach. Zawiązują się zażyłości, na które zresztą w centrali patrzy się niechętnie. – Ja na przykład się bardzo fajnie bujałem z ludźmi z PO – przyznaje Migalski. – Polegało to na imprezowaniu, ale z czasem też na wspólnych inicjatywach politycznych. Relacje od wódeczki i kaweczki przechodziły w polityczne deale. Zaczynaliśmy sobie ufać, plotkowaliśmy i wygłupialiśmy się, opowiadając też sobie o naszych liderach partyjnych. Wiedzieliśmy, że nie damy ciała – opowiada były europoseł. I zastrzega: – Nie obnosiliśmy się z tym za bardzo. Zdarzało się wręcz, że niektórzy koledzy z PiS po prostu uciekali i się chowali, żeby nikt nie doniósł, że podają rękę komuś z PO.

Flaga w sedesie

Przykład europosłów pokazuje, że polsko- -polską wojnę da się zakończyć. Potwierdzają to badania prof. Haidta. – Oczywiście to naturalne, że w Polsce i innych społeczeństwach gwałtownie się rozwijających istnieją konflikty społeczne – przyznaje Haidt. – Ale wiele z nich można złagodzić – dodaje. Jak? Przedtem trzeba zrozumieć badania amerykańskiego psychologa i odpowiedzieć na pytanie, co się dzieje w głowach prawicowców i lewicowców. Według Haidta osoby o poglądach konserwatywnych i liberalnych inaczej myślą o moralności. Co więcej, najczęściej zupełnie nie potrafią się wczuć w myślenie drugiej strony. Dlatego wielkie społeczne spory, takie jak dyskusja o aborcji czy eutanazji, wydają się nierozwiązywalne.

Skąd wzięła się moralność? Według Haidta to pokłosie wykształconych w toku ewolucji intuicji oraz wniosków zdobytych w czasie życia. Ale na pewno nie efekt pracy czystego rozumu. – Traktowanie moralności jako efektu racjonalnych dociekań do jedynej prawdy prowadzi na manowce – mówi nam amerykański badacz. – Moralność powstała w toku ewolucji i służyła do uzyskania grupowej przewagi nad przeciwnikami, a instynkty moralne są wręcz zakodowane w naszym ciele – dodaje. Paradoksalnie to dzięki intuicji, a nie rozumowi, możemy szybko podejmować ważne życiowe decyzje. To tak jak z zakupem pralki: gdy jest ich dziesięć do wyboru, a z żadną nie mamy pozytywnych skojarzeń, czas decyzji bardzo się wydłuża. Gdybyśmy przed każdym osądem moralnym musieli myśleć tyle, ile przed zakupem pralki, nie starczyłoby nam życia. Dlatego myślimy – i oceniamy – intuicyjnie. Do tego stopnia, że często wcale nie mamy uzasadnienia dla ocen. – W moich eksperymentach ludzie czasem wpadali w moralne osłupienie – mówi Haidt. – Na przykład gdy prosiłem osoby niereligijne o podpisanie cyrografu, na mocy którego sprzedadzą nam duszę, wiele odpowiadało: „Nie wiem dlaczego, ale uważam, że to niewłaściwe”. A przecież w dokumencie była adnotacja o fikcyjności umowy, zresztą akurat ci badani nie wierzyli w istnienie duszy. Dzieje się tak, ponieważ intuicja kroczy przed rozumem. A rozum? Ludzie najczęściej wymyślają argumenty rozumowe dopiero później, by dowieść słuszności swoich intuicji. Albo po to, by przekonać innych. W badaniach Haidta nawet dzieci wiedziały, że pocięcie starej narodowej flagi i użycie jej do sprzątania toalety jest niewłaściwe. Ale dlaczego? Tu zaczynały się schody. – Niektóre dzieciaki, szukając argumentów, odpowiadały, że skrawki flagi mogą zapchać sedes – twierdzi Haidt.

CNOTA KORUPCJI

Według Haidta jest sześć części składowych moralności. Wszystkie związane są z intuicjami i emocjami, jakich doświadczał człowiek w toku ewolucji. Etyka troski, dla której wartością jest dobro pojedynczego człowieka, wzięła się ze współczucia matek. Dzięki tej etyce rozwinął się indywidualizm człowieka. Z kolei dzięki etyce sprawiedliwości możliwa była długotrwała współpraca, m.in. rozwój handlu i tworzenie instytucji społecznych. Ta etyka operuje emocjami wdzięczności i gniewu, które ułatwiają m.in. karanie odstępców od reguł. Z kolei etyka lojalności rozwinęła się, by dbać o spoistość grupy i skutecznie rywalizować z obcymi plemionami. Tu najważniejsze instynkty to duma oraz pogarda dla zdrajców. Czwarty fundament moralności, etyka autorytetu, operuje uczuciami szacunku i strachu. Dzięki niej możliwe jest tworzenie hierarchii społecznej. Piąta jest etyka świętości, która operuje intuicyjnym wstrętem wobec pewnych zjawisk.

W toku ewolucji ta właśnie etyka pozwalała unikać skażenia – nie tylko bakteriami, ale też pewnymi praktykami zagrażającymi społeczeństwu, jak np. niszczące geny kazirodztwo. Ostatni fundament moralności to etyka wolności, która u podstaw ma strach przed uciskiem i służy do neutralizowania osób skłonnych do dominacji.

– Nasz zmysł moralny można porównać do języka, na którym znajdują się receptory troski, sprawiedliwości, lojalności, autorytetu, świętości i wolności – twierdzi Haidt. Zależnie od tego, którymi receptorami poznajemy, smak moralny tych samych rzeczy będzie inny. I właśnie tym różnią się mózgi prawicowca i lewicowca. – Lewica opiera swoje polityczne postulaty głównie na trosce, sprawiedliwości i wolności, natomiast prawica wykorzystuje wszystkie sześć kubków smakowych, choć niektóre inaczej – mówi Haidt.

CZEGO NIE WIE KACZYŃSKI

Według prof. Haidta moralność lewicowa sprawdza się lepiej w czasie dobrobytu i bezpieczeństwa międzynarodowego, a prawicowa – kiedy słabną rządy prawa i w czasach grupowego zagrożenia, gdy konieczny jest porządek i spokój. – W Polsce macie zarówno ludzi prawicowych, jak i lewicowych, czyli nieufnych wobec źródeł władzy, takich jak autorytet czy świętość – ocenia Haidt. – Ale mimo to w Polsce lewicy na wzór zachodni najwyraźniej jeszcze nie ma. To dlatego, że lewicę utożsamiacie z postkomunizmem, który kojarzy się negatywnie.

Faktem jest jednak to, że w Polsce od lat wygrywa PO – partia obyczajowo nieokreślona, ale z okazjonalnym odchyłem w prawo. Jaka jest tajemnica tego sukcesu? Co takiego wie Donald Tusk, a czego nie pojmuje Jarosław Kaczyński? – Sposobem na wyborczy sukces jest często centrowość, gdy partia odwołuje się do matrycy moralnej zarówno swojej, jak i przeciwnika – mówi Haidt. Tak robi PO, podkradając PiS hasła wyborcze, gdy może to przynieść korzyść. Sugestywnym przykładem jest tu slogan „Silna Polska w bezpiecznej Europie” z ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, odwołujący się do typowo prawicowych skojarzeń z siłą i zagrożeniem ze strony zewnętrznego wroga. Podobne chwyty stosowała przez dekady brytyjska Partia Pracy, odwołując się dyskretnie do matrycy moralnej konserwatystów. Dzięki temu wielokrotnie rządziła.

JAK PRZEKABACIĆ OSZOŁOMA

Czy da się skutecznie przekonać osobę z drugiego bieguna moralno-politycznego do swoich poglądów? Tak, ale paradoksalnie nie należy się koncentrować na suchej, racjonalnej argumentacji. W końcu, według teorii Haidta, ludzie ufają intuicji i często nic nie da pokonanie ich na argumenty. – Trzeba podsunąć im nowe intuicje – twierdzi amerykański badacz. Te intuicje muszą oddziaływać na ich moralne kubki smakowe. Na przykład, jeśli liberał rozmawia z konserwatystą o prawach gejów, punktem wspólnym może być odwołanie do uznawanych przez nich ideałów świętości, na przykład cytat z Biblii o miłości Jezusa do ludzi. Z kolei gdy konserwatysta chce przekonać lewicowca, że należy wspierać raczej małżeństwa niż samotne matki, powinien się silnie odwołać do dobra dzieci, czyli do etyki troski. Żeby to jednak robić, trzeba poznać matrycę moralną przeciwnika. Jak? – Z pewnością warto się przyjaźnić z osobami o przeciwnych poglądach politycznych – mówi Heidt. – To potrzebne, bo tylko przeciwnicy testują, wysubtelniają i kwestionują nasze jedynie słuszne sądy o świecie. Lewica i prawica potrzebują siebie nawzajem – dodaje. – Okazuje się, że można z własnego matriksa wyjść, ale do tego potrzebny jest kontakt osobisty z ludźmi z innego matriksa – przekonuje. I opowiada, jak na Uniwersytecie Wirginii prowadził zajęcia z psychologii moralnej. Studentom zadał pracę domową: musieli pójść na spotkanie do ideologicznych wrogów. Mogło to być nabożeństwo w kościele czy mityng partii politycznej. Chodziło o to, żeby posłuchać tych, z którymi się nie zgadzamy, porozmawiać z nimi, osobiście ich poznać. Początkowo zadanie wykonywane było bardzo niechętnie. Ale po jakimś czasie studenci zaczęli lubić swych „wrogów”. – Powtarzali, że to bardzo sympatyczni ludzie – mówi profesor.

Czyli stało się to, co – dzięki przypadkowemu spotkaniu na basenie sejmowym – zrobili Marzena Wróbel i Robert Biedroń. W ostatnich wyborach samorządowych ten ostatni został wybrany na prezydenta Słupska i nie będzie już posłem. – Pani posłanka Wróbel jest moją ulubioną posłanką i darzę ją ogromnym sentymentem. Marzę o tym, żeby przyjechała do Słupska – mówi Biedroń. – Co roku jestem w Rowach, w Smołdzinie, jeżdżę dużo rowerem, a przy okazji zahaczam o Słupsk. Nie tylko więc go odwiedzę, ale też zaproszę na wycieczkę rowerową – obiecuje Wróbel.

W CO WIERZ PRAWICA I LEWICA

Prawica i lewica operują innymi systemami wartości. Połowa fundamentów moralności jest wspólna obu grupom, a połowa - właściwa tylko prawicy. Aby zyskać wyborców centrowych, lewica musi szanować fundamenty, w które wierzy prawica. Z kolei prawica musi wyraźniej podkreślać fundamenty, na które stawia lewica.

LEWICA

Troska

Do wyborców zarówno prawicy, jak i lewicy, trafia język współczucia i troski o jednostkę. Troska prawicowa dotyczy częściej członków własnej społeczności, a lewicowa jest bardziej uniwersalna.

Sprawiedliwość

Wszystkim zależy na sprawiedliwości. W ujęciu prawicowym bardziej jednak liczy się sprawiedliwość proporcjonalna do wkładu jednostki, a w ujęciu lewicowym – równość.

Wolność

Prawica i lewica wierzą w wolność od ucisku. Lewica ma tendencję do podkreślania wolności także uniwersalnej, prawica zaś jest bardziej „zaściankowa”, afirmując wolność własnej wspólnoty.

PRAWICA

Lojalność

Lewica jest wobec tego ideału sceptyczna, bo lojalność wobec jednych oznacza wykluczanie drugich. Z kolei według prawicy lojalność zapewnia spoistość grupy i sukcesy w rywalizacji grupowej.

Autorytet

Obcy liberałom – bo utożsamiają go z hierarchią i wykluczeniem jednych przez drugich. Z kolei według konserwatystów to hierarchia i autorytety tworzą prawdziwą wspólnotę.

Świętość

Według lewicy świętość czegokolwiek jest zła, bo tworzy tabu. Z kolei według prawicy świętość praktyk czy symboli daje życiu wyższy sens i gwarantuje symboliczną spoistość grupy.

Więcej możesz przeczytać w 50/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.